Były pięściarski mistrz świata wagi ciężkiej Mike Tyson podtrzymuje wizerunek pół-człowieka, pół-bestii.

Na zorganizowaną w Los Angeles konferencję prasową przez walką z Andrzejem Gołotą Tyson spóźnił się ponad dwie godziny. Do tego czasu Polak zdążył już odpowiedzieć na wszystkie pytania dziennikarzy i opuścić konferencyjną salę.

Jak przystało na najbardziej nieobliczalnego boksera świata, Tyson mówił rzeczy mające zmrozić krew w żyłach nie tylko jego przeciwników z ringu, ale i nagabujących go żurnalistów. Pięściarz przyznał, że stale zażywa leki uspokajające, które odstawia tylko bezpośrednio przed walką. „Biorę Zoloft, żeby was wszystkich nie pozabijać” – mówił Tyson. Jak zwykle opowiadał, że wychodzi na ring, aby zabić swego oponenta. Z rozbrajającą szczerością wyznał, że zachowuje się jak zwierzę, bo właśnie tego oczekują od niego widzowie i stacje telewizyjne. „Za każdym razem razem, gdy walczę, nienawidzą mnie miliony ludzi. Większość z nich to biali. Ale nie szkodzi. Wymawiajcie tylko prawidłowo moje nazwisko” – stwierdził Tyson, zapowiadając jednocześnie, że nadal ma zamiar bić rekordy oglądalności. Dla rozwiania ewentualnych wątpliwości dodał, że nie zależy mu na zdobywaniu jakichkolwiek sportowych tytułów. Tłumacząc się z niezbyt cenzuralnego słownictwa, bokser stwierdził: „Jestem człowiekiem ulicy. Nigdy tego nie chciałem, ale tak wyszło. Przeżyłem mnóstwo upokorzeń i dramatów”. Zapytany, czy nie obawia się, że Gołota będzie go bił poniżej pasa, Tyson uśmiechnął się i powiedział: „Mam nadzieję, że to zrobi”.

34-letni Amerykanin ma na swym koncie 51 walk na zawodowym ringu. Wygrał 48, z czego 42 przez nokaut. Z Gołotą zmierzy się 20 października.

00:05