„Lech Poznań nie może liczyć na to, że Górnik łatwo odda im trzy punkty” – mówi w rozmowie z RMF FM ekspert Canal Plus Maciej Murawski. Jego zdaniem walka o mistrzostwo Polski rozstrzygnie się dopiero w niedzielę w ostatniej ligowej kolejce. „Maciej Skorża wyciągnął wnioski z pracy w Warszawie, ten jeden punkt przewagi Lecha może być decydujący” – ocenia Murawski.

Patryk Serwański RMF FM: Teoretycznie patrząc na kalendarz, to Lech Poznań powinien spokojnie zdobyć mistrzostwo. Legię czeka trudny wyjazd do Gdańska, a "Kolejorz" zagra z Górnikiem Zabrze, który już praktycznie o nic nie walczy.

Maciej Murawski: Wszyscy i w grupie spadkowej i mistrzowskiej walczą o jak najwyższą pozycje w lidze to daje pieniądze. Skończyły się czasy, w których po pewnym utrzymaniu można było odpuszczać. Górnik na pewno postara się by u siebie nie przegrać z być może przyszłym mistrzem. Za to Legia w Gdańsku nie lubi grać. Przegrała tam tytuł za czasów trenera Skorży. W tym sezonie też była gorsza od Lechii, ale w piłce liczy się nie historia. Lechia ciągle walczy o puchary. Legia chce gonić Lecha.

A czy Lech może czuć lekkie rozprężenie? Najtrudniejsze mecze za nimi, ale ciągle jeden błąd może zakończyć marzenia o tytule. Szczególnie Legia ostatnio często wygrywa po 1:0.

Legia korzysta ze stałych fragmentów gry. Po odejściu Radovicia atak pozycyjny nie jest tak płynny jakbyśmy tego oczekiwali. Legia nie potrafi zdominować przeciwnika. Lech rozgrywa dobre mecze, ale zawsze przytrafia im się gorsza faza gry. Ostatnio prowadzili 1:0, dominowali. Jednak cofnęli się i bronili wyniku. Tak naprawdę najbardziej doświadczony jest w Lechu trener Skorża. Te doświadczenia z okresu pracy w Warszawie na pewno nie pozwolą na rozprężenie. Bardziej zastanawiam się czy Lechici poradzą sobie z presją.

Sądzi pan, że mistrza poznamy już dziś czy jednak w niedzielę?

Już dziś możemy poznać rozstrzygnięcia, ale sądzę, że to te ostatnie spotkania w Poznaniu i Warszawie dadzą nam odpowiedź na to najważniejsze pytanie.

Patrząc z perspektywy całego sezonu więcej indywidualności znajdziemy w Lechu - Trałka, Linetty, Hamalainen. Wszyscy potrafili rozstrzygać losy meczu. W Legii po odejściu Radovicia takich postaci brakuje.

Przed sezonem od Legii dużo oczekiwano i stawiano ją w roli faworyta. To jednak specyficzny klub. Dla wszystkich mecz przeciwko Legii to najważniejsze wydarzenie sezonu. Legioniści muszą być o klasę lepsi do reszty, żeby zdobyć tytuł. Inaczej podchodzi się do meczu z Legią, a w szczególności do Legii broniącej tytułu. Pytanie jak poradzi sobie z tym Lech jeśli zdobędzie tytuł. Legię wielu kibiców kocha, ale jeszcze więcej nienawidzi. To prestiżowe mecze a rywale są podwójnie zmotywowani. Co do indywidualności to na lidera Legii wyrasta Jakub Rzeźniczak. Dobry sezon ma Orlando Sa. To nie jego wina, że gra tak mało.

Za pana czasów w Legii ta presja też była tak odczuwalna?

Ja miałem to szczęście, że po przyjściu z Lecha trafiłem do pierwszego składu i łatwo się zaaklimatyzowałem, ale sporo zawodników potrzebowało czasu na wejście na ten swój wysoki poziom. Poza tym w Legii gra się ciężko. Tego klubu nie lubią w Polsce. To się czuje w trakcie meczów. Czasami piłkarze, którzy przychodzą nie radzą sobie z tą presją. Legia jest też bardzo medialna - dziennikarze szukają pozytywnych i negatywnych rzeczy. W ostatnich latach gra w Legii jest bardzo trudna. Nawet przykład trenera Skorży, który w Legii mistrzostwa nie zdobył choć Legia była faworytem. Teraz w Lechu radzi sobie świetnie. Pewnie doświadczenia zebrane w Warszawie też powodują, że stał się lepszym trenerem.

Sporo emocji do samego końca gwarantuje też grupa spadkowa. GKS Bełchatów już się nie obroni, ale spaść może i drugi beniaminek - Górnik Łęczna a to zdarza się w naszej lidze rzadko.

Początek sezonu oba zespoły miały dobre i wydawało mi się, że któraś z tych drużyn będzie grała w pierwszej ósemce. Myślę, że teraz na postawę GKSu i Górnika wpływ miała reforma. Z takim nietypowym, długim sezonem jeszcze te kluby się nie spotkały. Zabrakło doświadczenia. Często na fali entuzjazmu beniaminkowie na początku radzą sobie dobrze, często są lekceważeni, ale im dalej tym ciężej. Reforma wydłużyła ligę, a przecież kluczowy jest ostatni miesiąc. GKS już pod kreską, a Górnik w ostatnim meczu będzie mocno osłabiony.

A istnieje jakaś klątwa 9. miejsca? Korona Kielce dobijała się do grupy mistrzowskiej, a po fiasku tych starań wszystko tak oklapło. W efekcie Kielczanie ciągle nie są pewni utrzymania.

Coś w tym jest. Na pewno brak awansu do grupy mistrzowskiej był dla nich rozczarowaniem. Jeżeli szybko nie przekłujesz tego w gotowość do walki to robi się kłopot. W Koronie istotne były też kontuzje, szczególnie obrońców. Trener Tarasiewicz nie mógł zmontować dobrej linii obrony. Pojawiły się błędy, presja. Powrót Pawła Golańskiego poprawił trochę sytuację. Korona ma punkt więcej od Zawiszy i Łęcznej. Wszystko w rękach Kielczan, ale w ostatnim meczu Korona musi wygrać, bo inaczej może skończyć się to spadkiem.