Kiedy w 2006 roku Michael Schumacher kończył wspaniała karierę okraszoną 7 tytułami mistrza świata wydawało się, że pewna era w F1 się kończy. "Schumi" zdecydował się jednak na powrót i choć z zespołem Mercedesa nie odnosił sukcesów, to jednak nie był z tego powodu krytykowany.

Schumacher to ikona Formuły 1 i mimo, że w ciągu minionych trzech sezonów nie nawiązał do swoich największych sukcesów, to i tak ubarwiał rywalizację na torach całego świata, co było korzystne nie tylko dla kibiców i samego kierowcy (kontakt według niemieckiego "Bilda" miał opiewać na 3,5 miliona euro rocznie ), ale także włodarzy F1 - takie nazwisko po prostu przyciąga.

O podpisaniu kontraktu z Schumacherem zespół Mercedesa poinformował w przededniu świąt Bożego Narodzenia w 2009 roku. Dla wielu fanów był to całkiem niezły prezent pod choinkę, ale wielu pukało się w czoło. Już rok wcześniej Niemiec miał zastąpić w Ferrari kontuzjowanego Felipe Massę, ale na przeszkodzie stanęły kłopoty zdrowotne.  Tym razem zgodził się na angaż w nowopowstałym "narodowym" zespole Mercedesa, w którym miał jeździć z Niko Rosbergiem. Otwieram nowy rozdział w mojej karierze wyścigowej i cieszę się na współpracę z moim przyjacielem Rossem Brawnem i ludźmi, którzy towarzyszyli mi podczas Programu Młodych Mercedesa. Mercedes wspierał mnie przez wiele lat w początkach moim startów w F1 i mam nadzieję, że będę mógł się teraz za tę pomoc odwdzięczyć- mówił Schumacher po podpisaniu kontraktu.

Oczekiwania wobec gwiazdora były spore: Nie byłbym zdziwiony, gdyby Michael walczył o tytuł - komentował decyzję Schumachera Nigel Mansell. Na torze już tak dobrze nie było, choć trudno mówić też o kompromitacji. W sezonie 2010 Niemiec zgromadził 72 punktów, co dało mu 9 miejsce w klasyfikacji generalnej. Na podium nie wjechał, ale był 4. w Hiszpanii, Turcji i Korei.  Drugi rok w Mercedesie przyniósł progres - 79 punktów i 8 miejsce, choć miejsca w czołowej trójce znów nie udało się wywalczyć. Czwarty był jedynie w Kanadzie, ale często meldował się jeszcze na 5. i 6. miejscu.

W tym roku Schumacher dopiął swego i był 3. w Grand Prix Europy na torze w Walencji. Nie ukończył jednak aż siedmiu wyścigów. Fatalnie szło mu na początku sezonu, kiedy do mety dotarł tylko w dwóch z siedmiu wyścigów. A przed sezonem mówiło się, że po zmianach w regulaminie i budowie bolidów Schumacher powinien mieć większe szanse na sukces. W drugiej części roku rzadko punktował. Zebrał łącznie 49 punktów, był 13 w klasyfikacji generalnej.

Na mecie na torze Interlagos pogratulował trzeciego tytułu Sebastianowi Vettelowi. Jego młodszy kolega uzyskał trzeci z rzędu tytuł mistrzowski wcześniej niż "Schumi", jeśli Vettel nadal będzie w takiej formie może wymazać liczne rekordy Schumachera, czyli 7 tytułów mistrza świata (w tym 5 z rzędu w latach 2000-2004), liczba zdobytych punktów (jako jedyny ma ich na koncie ponad 6 tysięcy), największa liczba wyścigów zakończona na podium (grubo ponad 600), największa liczba pole-position (68, w jednym sezonie aż 15), czy największa liczba wygranych wyścigów (91).