Święta Bożego Narodzenia to był czas wielkiego wyciszenia - powiedziała norweska biegaczka Marit Bjoergen. Zdobywczyni trzech złotych medali olimpijskich w Vancouver przyznała jednak, że trenowała nawet w Wigilię. Bjoergen po raz drugi w życiu spędziła ten wyjątkowy okres w Oslo, z dala od rodziny.

Towarzyszył mi tylko narzeczony Fred Boerre Lundberg. Przygotowaliśmy razem tradycyjne narodowe potrawy, m.in. lutefisk. Jest to danie rybne przyrządzone z suszonego na słońcu dorsza, moczonego w roztworze ługu - wspomniała urodzona w Trondheim biegaczka narciarska.

Czterokrotna mistrzyni świata (2003 i 2005) podkreśliła, że te kilka dni we dwoje było zupełnie inne niż wszystkie poprzednie święta, spędzane z całą rodziną, kiedy wieczorami śpiewała kolędy, rozpakowując prezenty razem z siostrą Kari i bratem Andersem.

Teraz jednak potrzebowałam spokoju po intensywnej pierwszej części sezonu. Natomiast z rodziną powitam Nowy Rok w naszej wiosce Rognes i wtedy dopiero rozpakujemy prezenty. Ja wiozę ich do domu ponad 20 - dodała.

Zawodniczka powiedziała dziennikowi "Adresseavisen", że jeszcze nigdy w okresie świąt Bożego Narodzenia nie była w kościele. Nie oznacza to jednak, że jestem niewierząca. Byłam w kościele podczas chrztu i bierzmowania lecz teraz nie chodzę. Jestem członkiem norweskiego kościoła państwowego lecz niepraktykującym.

Jej narzeczony Fred Boerre Lundberg jest dwukrotnym złotym medalistą w kombinacji klasycznej z Lillehammer w 1994 roku i Nagano w 1998.

Święta z Fredem były bardzo ważne, ponieważ mamy podobne zainteresowania. Nie była to ucieczka od rodziny lecz początek prawdziwych przygotowań do mistrzostw świata. Wystartuję prawdopodobnie w pięciu z sześciu konkurencji. Trenowałam nawet w Wigilię - zaznaczyła Bjoergen.