Z powodu braku pieniędzy na Lubelszczyźnie prawie dwie trzecie kąpielisk nie ma ratownika. Właściciele ośrodków wypoczynkowych oszczędzają na... bezpieczeństwie urlopowiczów.

Sytuacja taka powtarza się co roku - mówi szef lubelskiego WOPR-u. Ratownik nie pójdzie przecież pracować za talerz zupy i miejsce na polu namiotowym, a takie propozycje otrzymujemy - dodaje. Ale są to efekty braku odpowiednich przepisów.

Kiedyś te kwestie były uregulowane – każdy właściciel ośrodka miał obowiązek zatrudnić ratownika na kąpielisku. Dzisiaj w ramach oszczędności stawia się na przykład tablicę „zakaz kąpieli” i dopiero gdy dojdzie do tragedii, ktoś zaczyna myśleć i znajdują się pieniądze.

W tej sytuacji, coraz więcej ratowników szuka pracy na Zachodzie.