Wieczorem w Stambule piłkarze dwóch angielskich drużyn: Liverpoolu i Chelsea powalczą o Superpuchar Europy. Wydaje się, że faworytem starcia jest ekipa Liverpoolu, ale trener Jurgen Klopp przed meczem przestrzega: „Jeśli są ludzie, którzy nie wierzą, że Chelsea może zdobyć to trofeum, to ja tym ludziom nie mogę pomóc”. Trener Liverpoolu musi tonować nastroje, bo rzeczywiście niewiele wskazuje na zwycięstwo Chelsea.

Londyńska drużyna rozpoczęła w weekend rozgrywki Premier League od wysokiej porażki. Chelsea przegrała 0:4 z Manchesterem United, a taki wynik w przeszłości oznaczał kłopoty dla każdego trenera Chelsea. Każdego, ale nie dla Franka Lamparda - klubowej legendy, która dopiero zaczyna przygodę na ławce trenerskiej swojego byłego klubu. Nikt więc nie będzie wyciągał pochopnych wniosków wobec byłego zawodnika, który w Chelsea spędził kilkanaście lat.

Teraz jego zespół przeszedł sporą rewolucję, a w takiej sytuacji trudno spodziewać się szybkich efektów. Latem z Chelsea odeszli Eden Hazard, Gonzalo Higuain (był tylko wypożyczony z Juventusu) czy David Luiz. To spore straty. Do tego kontuzję leczy ciągle Antonio Rudiger kreowany na nowego lidera defensywy. Wieczorem w pierwszym składzie może zagrać kilku młodych piłkarzy na dorobku jak Tammy Abraham czy Mason Mount. Trudno spodziewać się tego, że już teraz zespół trenera Lamparda jest gotowy na to, by odnosić sukcesy takie jak zdobycie Superpucharu. Faworytem wydaje się Liverpool ale i ten klub ma swoje zmartwienia, choć zdecydowanie mniejsze od Chelsea.

Największym kłopotem Jurgena Kloppa będzie absencja Alissona - jednego z najlepszych bramkarzy świata. Brazylijczyk nabawił się urazu w ligowym meczu z Norwich City i teraz będzie musiał go zastąpić Hiszpan Adrian sprowadzony niedawno z West Hamu, gdzie był zmiennikiem Łukasza Fabiańskiego. Gołym okiem widać więc, że zastępca Alissona jest w bramkarskim fachu o kilka półek niżej od Brazylijczyka. Poza tym jednak Liverpool nie ma kadrowych zmartwień. Wieczorem mogą zagrać wszyscy najlepsi na czele z Egipcjaninem Mo Salahem.

Starcie w Stambule będzie 182 meczem w historii rywalizacji Liverpoolu z Chelsea. Lepiej w statystykach wypada ekipa "The Reds". Liverpool wygrał 77 meczów, "The Blues" 63, a 41 spotkań kończyło się remisami. Jednak na arenie międzynarodowej trochę lepiej wypada Chelsea. W europejskich rozgrywkach to będzie 11 mecz pomiędzy tymi zespołami. 3 razy wygrali Londyńczycy, a 5 spotkań kończyło się remisami. Tylko dwa razy Liverpool zdołał wygrać w regulaminowym czasie gry.

Oczywiście fani Liverpoolu przy okazji tego spotkania wspominają 2005 rok i finał Ligi Mistrzów, który rozegrano wtedy w Stambule. To był pamiętny mecz z AC Milanem. Fantastyczny powrót piłkarzy Liverpoolu mimo wyniku 0:3, a później "Dudek dance" w konkursie rzutów karnych. Czy Stambuł po 14 latach znów będzie kojarzył się fanom z Liverpoolu ze zwycięstwem? Dowiemy się tego późnym wieczorem. Pierwszy gwizdek zabrzmi o 21:00.

Sędzią tego spotkania będzie Francuzka Stephanie Frappart. Po raz pierwszy kobieta będzie prowadzić tak ważny mecz w męskim futbolu. Jako organizacja przywiązujemy najwyższą wagę do rozwoju kobiecej piłki nożnej we wszystkich obszarach - tak niedawny wybór Frappart skomentował szef UEFA Aleksander Ceferin. Francuska sędzina pokonuje kolejne bariery w męskiej piłce, bo w kwietniu poprowadziła po raz pierwszy mecz w Ligue 1 pomiędzy Amiens i Strasburgiem. Niedawno sędziowała też finał kobiecego Mundialu, w którym zagrały Amerykanki i Holenderki. Panie w roli sędziów coraz lepiej radzą sobie w świecie męskiego futbolu. Już w 2017 roku w Bundeslidze oglądaliśmy Bibianę Steihaus, która od tego czasu regularnie pojawia się w obsadzie sędziowskiej ligi niemieckiej. Na razie uzbierała 15 takich meczów. 

Opracowanie: