Lech Poznań rozpoczął rywalizację w fazie grupowej Ligi Europy od porażki z Benfiką Lizbona. Spotkanie toczyło się w szybkim tempie, a bramek padło aż sześć. Z hat-tricka cieszył się Nunez Ribeiro. Lech Poznań – Benfica Lizbona 2:4.

Pięć lat czekano w Poznaniu na ponowny awans "Kolejorza" do fazy grupowej LE. Niestety, kibicom z powodu pandemii koronawirusa i wprowadzonych niedawno obostrzeń, nie dane było obejrzeć pojedynku na żywo. Dlatego, choć sam mecz był świetnym widowiskiem, brakowało na stadionie atmosfery sprzed pięciu, czy 10 lat.

Dla wicemistrzów Portugalii Liga Europy jest po części rozgrywkami pocieszenia, bowiem apetyty były na grę w Lidze Mistrzów. Trener lizbończyków Jorge Jesus zamierzał jednak poważnie potraktować poznański zespół i do stolicy Wielkopolski zabrał praktycznie najmocniejszy skład. Trener lechitów Dariusz Żuraw nie miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy, ale najbardziej odczuwalny był brak lidera obrony Lubomira Satki. Słowak musiał pauzować za żółte kartki, które ujrzał w Charleroi w ostatnim meczu eliminacyjnym.

Satkę zastąpił Tomasz Dejewski, któremu już przy pierwszej interwencji przytrafił się fatalny w skutkach błąd. Przy próbie zablokowania dośrodkowania upadł na murawę, a piłka prześlizgnęła mu się po ręce. Arbiter z Czarnogóry stał bardzo blisko tej sytuacji i nie mógł tego nie dostrzec. Pizzi pewnie wykorzystał rzut karny.

Stracona bramka na krótko podcięła skrzydła gospodarzom, którzy całkiem nieźle zaczęli spotkanie. Benfica poczuła się pewniej, długo utrzymywała się przy piłce, ale tak mocnym drużynom też zdarzają się błędy. W 15. min lechici wzorowo wyprowadzili kontratak, Alan Czerwiński idealnie wyłożył piłkę do Mikaela Ishaka, który dostawił tylko nogę.

Mecz się rozkręcił na dobre, przewaga gości nie podlegała dyskusji, ale podopieczni Dariusza Żurawia nie popełniali większych błędów w defensywie. Sami byli bliżsi zdobycia drugiego gola; po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Moder z woleja uderzył po koźle i trafił w poprzeczkę.

Krótko przed przerwą środkowi obrońcy gospodarzy nie pokryli Darwina Nuneza, który z bliska pokonał Filipa Bednarka.

Już pierwsze akcje drugiej połowy zwiastowały spore emocje. Najpierw niepewnie interweniował Bednarek i Djordje Crnomarkovic musiał go wyręczyć wybijając piłkę z pustej bramki. Chwilę później akcja przeniosła się na pole karne Portugalczyków. Strzał Jakuba Kamińskiego obronił Vlachodimos Odysseas, ale dobitka Ishaka wylądowała w siatce.

Podrażnieni lizbończycy znów przenieśli swoje siły pod bramkę Bednarka. Po raz kolejny klasą błysnął Nunez, za którego Benfica we wrześniu zapłaciła hiszpańskiej Almerze aż 24 mln euro. Transfer Portugalczykom powoli zaczyna się zwracać, bowiem Urugwajczyk, w 60. minucie ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Wicemistrzowie Polski mieli kilka szans na wyrównanie. Groźnie strzelał Moder, a w sytuacji sam na sam po świetnym zagraniu Wasyla Krawieca przestrzelił Nika Kaczarawa, który zastąpił zmęczonego Ishaka. 
Lech dążył do zdobycia punktu, ale to goście zdobyli gola w doliczonym czasie gry. Nunez zainicjował akcję przed polem karnym, a potem dołożył tylko głowę ustalając wynik meczu.

Lech Poznań - Benfica Lizbona 2:4 (1:2)

Bramki: 0:1 Pizzi (8-karny), 1:1 Mikael Ishak (15), 1:2 Darwin Nunez (42-głową), 2:2 Mikael Ishak (48-głową), 2:3 Darwin Nunez (60), 2:4 Darwin Nunez (90+3).

Żółte kartki: Lech Poznań - Djordje Crnomarkovic, Karlo Muhar.

Sędziował: Nikola Dabanovic (Czarnogóra). Mecz bez udziału publiczności. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Żeglarka Agata Barwińska: Medal to dla mnie duży impuls motywacyjny