Czy Adam Małysz sięgnie po tytuł Mistrza Świata w skokach narciarskich - odpowiedź na to pytanie prawdopodobnie poznamy już dzisiaj. Wszystko mogło być jasne już wczoraj, ale pogoda pokrzyżowała plany zarówno organizatorów jak i samych zawodników.

Dzisiaj jest już znacznie spokojniej. Flagi fińskie zawieszone nad trzema skoczniami nie łopoczą już tak złowrogo. Wczoraj trener Małysza Apoloniusz Tajner narzekał bardziej na rozbieg skoczni niż na silny wiatr. Przez całą noc po niemal 100-metrowej skoczni dreptało w kilkunastu kierunkach kilkunastu straceńców, którzy utwardzali śnieg. Chodziło o to, by tory, w których skoczkowie prowadzą narty nie rozsypały się nawet pod wpływem niewielkich podmuchów. Z tego, że zawody są przełożone nikt ze sportowców nie robi tragedii. To normalne i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Na razie wszyscy są jeszcze w miasteczku sportowców, szczelnie odgrodzeni od wścibskich obiektywów i mikrofonów. Na skocznie przyjadą około 16 fińskiego czasu, w Polsce wtedy będzie 15. Zawody wedle planu wystartują około 17 czasu warszawskiego, ale czy rzeczywiście się odbędą.

Wiatr pokrzyżował plany>

Gdy wiatr dmucha powyżej trzech metrów na sekundę skoczkowie narciarscy z całego świata zaczynają się nerwowo zachowywać. W niedzielne południe gdy po raz pierwszy odwoływano zawody narciarskie w skokach na wskaźnikach było sześć siedem metrów. Latanie w takich warunkach bez spadochronu za to z nartami u nóg nie należy do czynności najzdrowszych. Odesłano skoczków po raz pierwszy. Nasi przyjęli to spokojnie. Wieczorem wiało równie mocno. Do tego stopnia, że stary wyjadacz sportowy Andreas Goldbereger runął jak kamień rzucony przez wiatr o zeskok skoczni. Ale to nie wiatr był najważniejszy. Chodziło o nieutwardzony rozbieg. Skoczkowie wytracali prędkość przy odbiciu, spadali z progu. Silny wiatr zmusił sędziów do przełożenia zawodów. Ci skoczkowie, którzy zdążyli wystartować mieli spore kłopoty, kilku z nich przytrafiły się nawet upadki.

Do momentu przerwania zawodów swoje próby wykonało 29 skoczków, ale ich wyniki zostały anulowane. Do tego też momentu wystąpiła dwójka Polaków. Doskonale prezentujący się na treningach Wojciech Skupień skoczył na odległość 73,5 metra a Marcin Bachleda na odległość 82,5 metra. Zaledwie trzech spośród 29 skoczków przekroczyło granicę 100 m.

foto RMF FM

11:35