Lech Poznań przegrał w Pradze ze Spartą 0:1 w pierwszym meczu trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Bramkę dla Sparty zdobył Brabec. Rewanż odbędzie się 4 sierpnia w Poznaniu.

Piłkarze Lecha przyjechali do Pragi zaledwie tydzień po wymęczonym zwycięstwie nad Interem Baku. "Kolejorz" wyeliminował mistrza Azerbejdżanu dopiero po rzutach karnych. Trener Jacek Zieliński, a także sami piłkarze zapewniali, że wymazali z pamięci tamto spotkanie i że w starciu ze Spartą tanio skóry nie sprzedadzą. Tymczasem gospodarze nie poświęcali temu spotkaniu zbyt wiele miejsca i emocji. Piłkarze Sparty przyznawali, że niewiele wiedzą o swoim rywalu, a czeskie media zajmowały się raczej niechlubnym zachowaniem Tomasa Repki, który w jednym ze spotkań opluł rywala.

Trener Zieliński już przed meczem postarał się o niespodziankę. W wyjściowym składzie Lecha znalazł się 19-letni debiutant Kamil Drygas. W meczu nie mogli grać kontuzjowani Tomasz Bandrowski i Jacek Kiełb. Piłkarzy Lecha dopingowało około 2500 kibiców z Poznania.

Oba zespoły ostrożnie zaczęły ten mecz, ale pierwszą groźną okazję mieli poznaniacy. W 8 minucie Arboleda strzelał głową z odległości kilku metrów, ale jego strzał obronił Blazek. Bramkarz Sparty poradził sobie także z dobitką Drygasa. W pierwszej połowie mecz był wyrównany, oba zespoły miały po kilka szans, ale ich nie wykorzystały. W 34 minucie strzał Wichniarka trafił tylko w boczną siatkę. Pierwsza część nie zachwyciła. Tempo meczu nie było zbyt wysokie, Sparta nie potrafiła sforsować obrony Lecha, a kontry Poznaniaków były zbyt chaotyczne.

W drugiej połowie coraz lepiej radzili sobie piłkarze Sparty, na szczęście dla Lecha świetnie spisywał się filar defensywy Arboleda. Lech tylko co jakiś czas przebudzał się, jak choćby w 62 minucie, kiedy to strzelał Stilić, a piłka po rykoszecie minęła bramkę. Ale z każdą minutą ataki gospodarzy były coraz groźniejsze. W 75 minucie Sparta strzeliła gola. Po rzucie wolnym i strzale z dystansu do piłki dopadł Brabec i zdobył jedyną bramkę w tym meczu. Trener Zieliński szybko zmienił zmęczonego Wichniarka na Tshibambę, ale to nie zmieniło obrazu gry. Lech nie miał już sił i pomysłu na Spartę, a Czesi atakowali z coraz większym impetem. Więcej bramek już nie zdobyli.

Poznaniacy mogą pluć sobie w brodę. Nie wykorzystali kilku okazji w pierwszej połowie, kiedy to piłkarze Sparty wyglądali na drzemiących. A w drugiej części Sparta się obudziła, zdobyła bramkę i teraz w rewanżu Lech musi wygrać różnicą dwóch bramek.