Rekordzistka świata w skoku o tyczce Jelena Isinbajewa jest zadowolona ze swojego powrotu do rywalizacji i nie może się doczekać mistrzostw świata w koreańskim Daegu. Rosjanka wygrała mityng w belgijskim Heusden-Zolder, pokonując poprzeczkę zawieszoną na wysokości 4,60. "Nie chodzi tutaj o wynik, a o zwycięstwo, które jest bardzo ważne dla mojej psychiki" - skomentowała Rosjanka.

Mistrzyni olimpijska z Aten i Pekinu nie startowała na stadionie od 25 sierpnia 2009 roku. Przy należącym do niej rekordzie globu 5,06, rezultat 4,60 nie jest imponujący, ale został uzyskany przy padającym deszczu i chłodzie. Dwukrotna mistrzyni świata (2005, 2007) tak nisko nie skończyła rywalizacji od 2003 roku. Trzy próby na 4,70 były nieudane. Organizatorzy zastanawiali się nawet, czy nie odwołać konkursu z powodu złych warunków atmosferycznych.

Byłam tak skoncentrowana na swoim powrocie na skocznię i tak bardzo chciałam w końcu wystartować, że pogoda mi nie przeszkadzała. Z techniki, jaką zaprezentowałam, jestem usatysfakcjonowana. Na wysokości 4,70 zabrakło mi energii. Dużo jej zużyłam, by utrzymać ciepło, dlatego nie byłam już w stanie skoczyć wyżej. Po raz kolejny przekonałam się o tym, jak bardzo lubię skakać o tyczce - powiedziała.

Przyznała jednocześnie, że mentalnie bardzo się zmieniła w ostatnim okresie. Stałam się silniejsza psychicznie. Potrafię radzić sobie sama ze sobą. Podejrzewam, że stara Jelena nie startowałaby w takich warunkach. Nowa Jelena dała radę i wygrała - dodała.

Isinbajewa w kolejnych dniach rywalizować będzie w Lugano - 18 lipca i Lucernie trzy dni później.