Na stadionie w Bazylei Szwajcaria przegrała z Turcją 1:2. Dzięki zwycięstwu Turcy zachowali realne szanse na awans, natomiast współgospodarze mistrzostw są pierwszą drużyną, dla której turniej się de facto skończył. Mimo to, Helwetom należą się brawa za to, że w arcytrudnych warunkach pogodowych potrafili stworzyć ładne i stojące na niezłym poziomie widowisko.

Gdy tylko słowacki sędzia Lubos Michel gwizdnął po raz pierwszy, z wielkich, ciemnych chmur lunęły strugi deszczu. Zawodził drenaż boiska w Bazylei, bo natychmiast murawa zamieniła się w jedną wielką kałużę, w której piłka co chwila zatrzymywała się i płatała różne figle. W takich warunkach Szwajcarzy i Turcy stworzyli całkiem dobre widowisko.

Mimo że piłkarsko, zarówno jednym jak i drugim, sporo brakuje do europejskiej czołówki, to piłkarze nadrabiali te braki ambicją i zaangażowaniem. Fatalne warunki gry po raz pierwszy chciał wykorzystać w 19. minucie Gokhan Inler. Uderzenie, choć mocne, pewnie obronił Volkan Demirel. Kibiców o szybsze bicie serca przyprawił cztery minuty później turecki napastnik w barwach Szwajcarii… Hakan Yakin. Napastnik uderzył bardzo mocno z ponad dwudziestu metrów, lecz turecki golkiper udowodnił, że zna się na swoim fachu.

Po pół godzinie gry znów dał o sobie znać Yakin. Tym razem nie zawiódł. Prawa stroną boiska popędził Demirela, minął dwóch tureckich defensorów i podał na piąty metr. Yakinowi nie pozostało nic innego niż wepchnąć piłkę do pustej siatki. Spokojni dotąd szwajcarscy fani wpadli w euforię, a Helweci poszli za ciosem i mieli doskonałą okazje do zdobycia drugiego gola. Tym razem jednak bohater pierwszej połowy Yakin fatalnie spudłował z bardzo bliskiej odległości. W ostatnich minutach pierwszej połowy przestało padać. Kibice liczyli więc na dużo szybszą i dokładniejszą grę w drugich 45 minutach.

Trener Turków Fatih Terim, który po przegranym meczu z Portugalią, znalazł się w ogniu krytyki, zaryzykował i w przerwie dokonał dwóch zmian. Tumera Metina zastąpił Mehmet Topal, a Gokdeniza Karadeniza zmienił Semih Senturk. I to właśnie Senturk, na co dzień występujący w Fenerbahce okazał się jokerem w talii Terima. W 57. minucie po świetnym dośrodkowaniu, Senurk wyskoczył najwyżej i strzałem głową pokonał szwajcarskiego bramkarza.

Tureccy piłkarze postawili wszystko na jedną kartę i mocno nacisnęli. Chcieli koniecznie wygrać ten mecz i zapewnić sobie psychiczny komfort przed spotkaniem z Czechami. Doskonałą sytuację Turcy, występujący w nietypowych biało-niebieskich strojach, stworzyli sobie dokładnie na kwadrans przed końcem, jednak Kahveci nie trafił w piłkę na piątym metrze.

Gdy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów i obie drużyny zachowają szanse na awans, Szwajcarzy przeżyli dramat. Już w doliczonym czasie gry na indywidualna akcję zdecydował się Arda Turan, który strzelił nie do obrony z szesnastu metrów. Chwilę później sędzia gwizdnął po raz ostatni. Szwajcarzy przez długie minuty siedzieli na murawie, nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Dla nich turniej już się zakończył. Za to w sektorach trybun zajmowanych przez tureckich fanów, trwał szalony taniec radości. Reprezentanci Turcji nie mogą sobie jednak pozwolić na zbyt długie świętowanie, bo już niedługo czeka ich bój o awans z Czechami.

Składy:

Szwajcaria: Diego Benaglio - Stephan Lichtsteiner, Patrick Mueller, Philippe Senderos, Ludovic Magnin - Valon Behrami, Gokhan Inler, Gelson Fernandes (Ricardo Cabanas 76'), Tranquillo Barnetta (Johan Vonlanthen 66') - Hakan Yakin (Daniel Gygax 85')- Eren Derdiyok

Turcja: Volkan Demirel - Hamit Altintop, Emre Asik, Servet Cetin, Hakan Balta - Gokdeniz Karadeniz (Semih Senturk 46'), Tumer Metin (Mehmet Topal 46'), Mehmet Aurelio, Arda Turan - Tuncay Sanli, Nihat Kahveci (Kazim Kazim 85')