Robert Lewandowski z kolejnym rekordem: polski napastnik został właśnie pierwszym w historii Bundesligi piłkarzem, który w pierwszych sześciu kolejkach sezonu zdobył 10 goli! M.in. dzięki jego trafieniu Bayern Monachium wygrał na wyjeździe z beniaminkiem Paderbornem 3:2 i po porażce RB Lipsk objął prowadzenie w ligowej tabeli.

W historii Bundesligi, utworzonej w 1963 roku, żadnemu z zawodników nie udało się dotąd uzyskać dwucyfrowej liczby bramek w sześciu pierwszych kolejkach, choć blisko tego osiągnięcia byli tak świetni snajperzy jak Gerd Mueller i Jupp Heynckes.

Dokonał tego właśnie Robert Lewandowski, który na początku sezonu imponuje skutecznością w klubie: do 10 goli w ekstraklasie dołożył po jednym w Lidze Mistrzów i Pucharze Niemiec.

Na historyczne osiągnięcie Polak musiał czekać do 79. minuty sobotniego pojedynku Bayernu z Paderbornem: wyprzedził wtedy obrońcę gospodarzy, doszedł do podania z głębi pola i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza gospodarzy.

Chwilę później opuścił boisko, zmieniony przez Thomasa Muellera.

Była to bramka podwyższająca prowadzenie Bayernu na 3:1, ale później obrońcy tytułu stracili jeszcze gola i do ostatnich sekund nie mogli być pewni utrzymania korzystnego rezultatu.

Monachijczycy mieli z ambitnie walczącym beniaminkiem spore problemy, co było o tyle zaskakujące, że dotychczas ekipa Paderbornu zdobyła tylko jeden punkt i zamyka tabelę.

Choć wymęczony, to jednak sukces Bayernu miał podwójny wymiar. Zespół trenera Niko Kovaca został bowiem liderem tabeli, a to za sprawą pierwszej w sezonie porażki RB Lipsk, które uległo Schalke 04 Gelsenkirchen 1:3.

Schalke punktuje lidera

Prowadzona od tego sezonu przez Juliana Nagelsmanna drużyna z Lipska w poprzednich pięciu kolejkach straciła tylko dwa punkty, remisując w poprzednim występie przed własną publicznością z Bayernem Monachium 1:1. Od zwycięstwa zaczęła również udział w Lidze Mistrzów: Benfikę Lizbona pokonała 2:1.

Trener przestrzegał jednak przed rywalem z Zagłębia Ruhry, który w poprzednim sezonie bronił się przed spadkiem.

To całkiem inna drużyna niż jeszcze niedawno. Zrobiła olbrzymi postęp. Ma jasno określony cel: grać atrakcyjnie, a jednocześnie skutecznie - i udaje się jej to realizować - chwalił przeciwnika Nagelsmann.

I miał rację: Schalke niczym rasowy bokser wypunktowało gospodarzy. Goście już do przerwy prowadzili 2:0 po golach senegalskiego obrońcy Salifa Sane i Marokańczyka Amine Harita. Po przerwie Walijczyk Rabbi Matondo podwyższył na 3:0 i dopiero w końcówce Szwed Emil Forsberg zmniejszył rozmiary porażki. Na więcej ekipy z Lipska nie było jednak stać.

Schalke po tym zwycięstwie - czwartym ligowym z rzędu - zrównało się z RB punktami i awansowało na trzecią pozycję. Po 13 punktów mają też Bayer Leverkusen (3:0 z FC Augsburg) i Borussia Moenchengladbach (3:0 z Hoffenheim). Cała czwórka traci jeden punkt do Bayernu.

Piszczek wraca i od razu asystuje

Do kwartetu z 13 "oczkami" na koncie wieczorem mogła dołączyć Borussia Dortmund, ale zremisowała z Werderem Brema 2:2 i z dorobkiem 11 punktów jest w tabeli siódma.

Warto zaznaczyć, że po miesięcznej przerwie na boisku pojawił się Łukasz Piszczek. W dziewiątej minucie Polak dograł piłkę na głowę Mario Goetzego, który doprowadził do remisu 1:1. Później dortmundczycy wyszli na prowadzenie po trafieniu kapitana Marco Reusa, ale w 55. minucie wyrównał Marco Friedl.

To trzeci z rzędu remis BVB, która w świetnym stylu rozpoczęła sezon.

To nie był nasz dzień. Wcześniej zawodziła skuteczność, a dziś stworzyliśmy za mało podbramkowych okazji, by myśleć o zwycięstwie - podsumował sobotnie spotkanie Reus.