Bartosz Zmarzlik po raz trzeci w karierze wywalczył tytuł żużlowego mistrza świata. 27-latek jest najmłodszym żużlowcem w historii, który tego dokonał. Polak zapewnił sobie tytuł dzięki zwycięstwu w Grand Prix w szwedzkiej Malilli, które było przedostatnią rundą. "W ostatnich czterech latach wszystko rozstrzygało się w czasie ostatniej rundy w Toruniu. Z tego powodu ostatnie dni i tygodnie przed tym startem były trudne" - mówi Zmarzlik. O końcówce sezonu ligowego, a także ostatniej rundzie mistrzostw świata w Toruniu oraz o współpracy z rodziną na torze ze świeżo upieczonym trzykrotnym mistrzem świata na żużlu rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Bartosz Zmarzlik trzeci tytuł w karierze zapewnił sobie w dość nietypowych okolicznościach. Leon Madsen, główny rywal w walce o mistrzowski tytuł, w półfinałowym biegu w Malilli zanotował awarię. By zostać mistrzem świata, Polak musiał w swoim półfinałowym biegu zdobyć jedynie punkt. Jednak już przed biegiem żużlowiec był noszony na rękach i został okrzyknięty mistrzem, chociaż punktów jeszcze nie zdobył.

Ja nie dopuszczałem do siebie myśli o mistrzostwie, bo wiedziałem, że muszę jeszcze pojechać półfinał, a potem finał, który chciałem przecież wygrać. I to ostatecznie się udało. Czułem, że ten wieczór może być mój - zaznacza Bartosz Zmarzlik.

Zmarzlik podkreśla, że ten tytuł mistrzowski ma szczególny smak, bo po raz pierwszy wywalczył go na oczach swojego 1,5-rocznego syna Antoniego.

Do Malilli przyjechała cała rodzina wraz z moimi przyjaciółmi i sponsorami. To też wywołało u mnie dreszczyk emocji i dodatkową motywację. Chciałem już wtedy im pokazać, że jestem mistrzem, a nie przeciągać tego do Torunia. Marzyłem o tym, by zdobyć tytuł przed ostatnią rundą. W ostatnich czterech latach wszystko rozstrzygało się w czasie ostatniej rundy w Toruniu. Z tego powodu ostatnie dni i tygodnie przed tym startem były trudne. Teraz pierwszy raz w karierze pojadę do Torunia z chłodną głową, chociaż i tak będą myślał o zwycięstwie - podkreśla trzykrotny mistrz świata.

Na sukces Bartosza Zmarzlika pracuje cały zespół. W jego skład wchodzą brat Paweł jr i ojciec, także Paweł.

Każdy z nich ma swoją rolę, w której świetnie się odnajduje. Jadąc w busie na zawody, mnóstwo czasu spędzamy też z Grzegorzem i Sewerynem. To oni właśnie robią dla mnie bezpośrednio najwięcej rzeczy. Tata, mama, Paweł i moja Sandra robią dookoła mnie bardzo dużo rzeczy organizacyjnych - podkreśla Zmarzlik.

Czasu na świętowanie żużlowiec nie ma dużo, bo cały czas walczy o drużynowe mistrzostwo Polski i Szwecji. Rewanżowy mecz półfinałowy w tej lidze czeka Zmarzlika już dziś.

Natomiast rewanżowy mecz finału PGE Ekstraligi pomiędzy Moje Bermudy Stalą Gorzów a Motorem Lublin zaplanowano na niedzielę. By dowiedzieć się, co przed tym meczem mówi mistrz świata, zobacz całą rozmowę z Bartoszem Zmarzlikiem.

Opracowanie: