Polscy siatkarze dziesięć razy stawali na podium mistrzostw Europy. Jednak tylko raz, 14 lat temu zwyciężyli. 13 września 2009 roku w finale pokonali Francję 3:1. Wśród podopiecznych Nikoli Grbicia na zawodach we Włoszech jest tylko jeden gracz, który poczuł smak zwycięstwa na mistrzostwach Starego Kontynentu. Kapitan kadry Bartosz Kurek może stać się pierwszym w historii polskim graczem, który założy złoty medal dwukrotnie. Biało-czerwoni przenieśli się na decydujące mecze do Rzymu. A zanim je rozpoczną, o nadzieje i szanse pytamy środkowego złotej reprezentacji z tureckiego Izmiru, a obecnie trenera PSG Stali Nysa, Daniela Plińskiego.

Zacznijmy od roku 2009. Jak dziś po latach wspominasz to, co wydarzyło się w Izmirze?

Mija 14 lat i aż człowiekowi się nie chce wierzyć, że ten czas tak szybko płynie, tak nam ucieka. Ja zazwyczaj historią nie żyję. Dla mnie najważniejsza jest przyszłość, następny dzień. Oczywiście wspomnienia mam. Dotyczą przede wszystkim naszego powrotu do kraju. Wtedy ludzie witali nas na ulicach, wychodzili na dachy swoich budynków czy tam, gdzie pracowali. I na pewno to było dla nas bardzo, bardzo miłe.

Jak, Twoim zdaniem, to możliwe, że taka potęga jak polska reprezentacja, tylko raz triumfowała w mistrzostwach Europy?

Często się nad tym zastanawiam, ale to też pokazuje jaki jest poziom w Europie, jaki on jest wyrównany. Dziś żeby zdobyć medal, ewentualnie zagrać w finale mistrzostw świata, decyduje jeden mecz. Oczywiście Polska ma wszystko, żeby wygrywać mistrzostwa, ale też nie zapominajmy, że nasza reprezentacja bardzo często zdobywa medale na tych zawodach i to jest też zawsze gigantyczny sukces. Myślę, że mamy w tym roku wszystko, żeby wygrać drugi raz.

Jesteś trenerem Stali Nysa, w składzie obecnej kadry jest wychowanek klubu, w dodatku jeden z tych, którzy w 2009 roku triumfowali. Oczywiście to Bartosz Kurek. Swoją drogą, grał wtedy jako przyjmujący. I tak trochę z lekkim niepokojem patrzymy na to, co prezentuje. Chyba, że to taktyka Nikoli Grbicia, żeby trzymać go na decydujące mecze...

Mam wrażenie, że Bartek miał problemy ze zdrowiem i dlatego dzisiaj Łukasz Kaczmarek jest szóstkowym graczem w reprezentacji. Trzeba pamiętać, że Bartek od wielu, wielu lat ciągnie sezon reprezentacyjny z klubowym. Zawsze na kadrę przyjeżdża z uśmiechem na twarzy. Nigdy na reprezentację się nie obrażał. To jest legenda polskiej siatkówki i myślę, że Bartek jeszcze nie raz, nie dwa, pomoże tej reprezentacji. Dzisiaj Łukasz Kaczmarek jest w dobrej dyspozycji, dlatego wychodzi w szóstce. Ale teraz mamy dwa trudne mecze i jestem święcie przekonany, że kiedy tylko polska reprezentacja będzie miał jakieś problemy, to Bartek wejdzie i tej reprezentacji, pomoże.

Co jest siłą, a co problemem polskiej kadry? Bo po twardym ćwierćfinale, kiedy było doskonałe przyjęcie, brakowało skutecznego ataku. Potem w trudnych momentach była świetna ofensywa, ale rywale strzelali zagrywką nie do przyjęcia...

Musimy sobie zdać sprawę, że wszystkich meczów nie będziemy wygrywać 3:0. Ćwierćfinał zawsze rządzi się swoimi prawami i widać było po naszej stronie nerwy oraz stres. Ale też Serbowie grali bardzo dobrze. To był mecz na dobrym poziomie i najważniejsze, że polska reprezentacja go wygrała. Myślę, że ten trzeci set, taki trudny dla nas, grany na przewagi, pomoże nam w półfinale i mam nadzieję, że też w finale. To jest takie przetarcie na mistrzostwach Europy. Wcześniej graliśmy wszystkie mecze ze słabszymi przeciwnikami, gładko je wygrywaliśmy i nie mieliśmy problemów. Ale żeby zdobyć mistrzostwo Europy, trzeba mieć problemy w jakimś meczu. Na szczęście te problemy były w ćwierćfinale i na szczęście wygraliśmy to spotkanie.

Jak patrzysz na skład kadry - czy widzisz tu lidera, czy to po prostu szeroko rozumiany zespół - kolektyw?

Myślę, że nasza reprezentacja jest wyrównana. Ameryki nie odkryję. Mamy tutaj mnóstwo przyjmujących na wysokim poziomie, ale moim zdaniem takich dwóch takich mentalnych liderów, jak patrzę na nich, którzy za dużo nie muszą mówić. To Jakub Kochanowski i Aleksander Śliwka. Widać, że emanuje od nich pewność siebie i oni tę reprezentację na boisku też ciągną do przodu.

Gramy w czwartek z naszym koszmarem, reprezentacją Słowenii. Czym mogą nas zaskoczyć i co jest siłą tej drużyny?

Słoweńcy z nami wygrywali mecze na mistrzostwach Europy. To prawda. Pamiętam jak wtedy grali genialne spotkania, grali na dużym ryzyku i to ryzyko się opłacało. Jeśli obie reprezentacje zagrają na swoim dobrym poziomie to Polska to wygra. Jeżeli obniżymy poziom, a Słoweńcy będą grać na ryzyku i to ryzyko im się opłaci, to będziemy mieli problemy. Jeżeli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wygramy te spotkanie 3:0 lub 3:1 i zameldujemy się w wielkim finale.

Czyli według Ciebie stać nas nie tylko na medal, ale i powtórkę Waszego sukcesu z 2009 roku?

Oczywiście, że mają szansę na zdobycie złota. Ja przed mistrzostwami Europy twierdziłem, że na 99 proc. zdobędziemy medal i wszystko wskazuje na to, że tak będzie. Powiedziałem też, że daję 50 proc. na to, że zdobędziemy złoty medal. I też mamy na to duże, a nawet bardzo duże szanse. Oczywiście to są pojedyncze mecze i decyduje dyspozycja dnia i to, kto lepiej wejdzie w spotkanie. Do tego trochę szczęścia, trochę zdrowia. Jeżeli to wszystko będzie po naszej stronie, to myślę, że zagramy w wielkim finale i będziemy się bić o złoty medal.

To może jeszcze przewidywania: podobnie jak 14 lat temu będzie finał Polska - Francja i 3:1 dla nas?

Jak najbardziej taki finał jest możliwy. Wczoraj Holendrzy pokazali, że z reprezentacją Włoch można walczyć i można ich pokonać. Oczywiście skończyło się 2:3 z perspektywy Holandii, ale Francuzi z dnia na dzień grają coraz lepiej i mogą awansować do tego finału. Za każdym razem to powtarzam: będzie decydowała dyspozycja dnia. Francuzi mają głębię składu. To pięciu przyjmujących i każdy w tej reprezentacji może pomóc w trudnym momencie. Dlatego w tym meczu półfinałowym Włochy-Francja stawiam, że takim małym faworytem są Francuzi.

Dzisiaj mija równo 14 lat od Waszego mistrzostwa? Będziecie świętować, wspominać?

Świętowaliśmy 14 lat temu. Raz, a porządnie (śmiech). Tak jak mówiłem wcześniej, historią nie żyję. Dzisiaj koncentruję się na pracy. Gramy sparing przedsezonowy z Kluczborkiem. Jesteśmy w trudnym okresie przygotowawczym i to jest dla mnie dzisiaj najważniejsza sprawa.

Opracowanie: