Kłopoty Szpitala w Miliczu na Dolnym Śląsku. Placówka generuje miesięcznie ponad milion złotych straty. Pracownicy dostają pensje w ratach. Pojawiły się również informacje, że zostanie zamknięty oddział ginekologiczno-położniczy. "Nie ma takiej decyzji dzisiaj, że zamykamy" - mówi starosta milicki. Z przekazanych przez niego informacji wynika jednak, że za 2-4 miesiące w placówce może przestać działać porodówka.

Szpital w Miliczu zakończył 2022 rok stratami na poziomie ponad 11 mln złotych. W tym roku, każdego miesiąca brakuje mu 1,2 mln zł. 

Na dziś (6.07) zaplanowano komisję i sesję rady powiatu dotyczącą wsparcia szpitala z budżetu powiatu kwotą 4 mln zł do końca roku. Pojawiły się na niej położne ze szpitala. Pracownicy placówki po raz trzeci dostaną 70% pensji. Jak tłumaczy starosta pozostałe po 1-2 tygodniach mają wyrównania.

Niestety szpital milicki jest w bardzo dużym kryzysie. Mogę udawać, że nic się nie dzieje albo podjąć działania. Jak nie będziemy nic robić to za dwa miesiące długi będą tak wielkie, po tej podwyżce, która nas czeka od tego miesiąca, że sobie nie poradzimy - mówi Sławomir Strzelecki, starosta milicki.

Zamknięty oddział ginekologiczno-położniczy?

Pojawiły się informacje, że w wyniku cięć milicki szpital zamknie oddział ginekologiczno-położniczy. Nie ma takiej decyzji dzisiaj, że zamykamy - mówi starosta milicki. Przyznaje jednak, że przynosi on bardzo duże straty. Od początku roku do kwietnia ma to być kwota 550 tys. złotych. W ubiegłym roku było to około 2,5 mln złotych na minusie.

Jeżeli będzie potrzeba to chciałbym, żeby dzienna opieka ginekologiczna była. Jeśli NFZ rozpisze konkurs na coś takiego. Kwestia porodów w Miliczu to już inna sprawa. Jest ich mniej. W czerwcu było 28. Czyli nawet nie jeden dziennie. A tych szpitali mamy dużo - podkreśla starosta Strzelecki.

Z informacji przekazanych przez starostę wynika, że pod znakiem zapytania jest funkcjonowanie milickiej porodówki.

Ewentualnie, niestety może nie będzie porodówki za 2-4 miesiące - dodaje.