Marcin W. skazany za znęcanie się nad psem nie stawił się do odbycia kary, dlatego sąd wydał za nim list gończy. Od końca czerwca trwały jego poszukiwania, ale nie udało się go zatrzymać na terenie Wrocławia ani w kraju. W związku z tym, do sądu policja złoży wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania.

W grudniu 2022 roku na dwa lata bezwzględnego więzienia skazał wrocławski sąd w procesie apelacyjnym Marcina W. za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem. Według śledczych oskarżony wlał zwierzęciu do pyska żrący płyn do czyszczenia toalet.

Asp. Agnieszka Freus z wrocławskiej policji potwierdziła, że skazany nie stawił się do odbycia kary, dlatego sąd wydał list gończy za Marcinem W. i od końca czerwca trwały jego poszukiwania, ale nie udało się go zatrzymać na terenie Wrocławia ani w kraju.

Policja złoży do sądu wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania za tym skazanym i rozpoczną się jego poszukiwania w całej Unii Europejskiej. Wyczerpaliśmy już możliwości poszukiwań w kraju i teraz zostaną one rozszerzone - dodała policjantka. 

Do wydarzeń doszło w styczniu 2021 r.

Według prokuratury, oprawca wlał do pyska psa o imieniu Zizi butelkę żrącego płynu do czyszczenia toalet. Zwierzę doznało rozległych obrażeń jamy ustnej, martwicy okolic wędzidełka językowego, obrzęku całego języka i błon śluzowych. Pies miał liczne krwawiące rany w pysku, martwicę podniebienia twardego i martwicę błony śluzowej przełyku.

Sąd pierwszej instancji skazał mężczyznę na dwa lata więzienia i 15-letni zakaz posiadania zwierząt. Od tego wyroku odwołała się obrona, domagając się uniewinnienia W. lub uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji. 

Obrońca oskarżonego przekonywał, że proces miał charakter poszlakowy, a materiał dowodowy zgromadzony w tej sprawie nie pozwala jednoznacznie wskazać na winę i sprawstwo oskarżonego.

Sąd Okręgowy we Wrocławiu apelację uznał jednak za bezzasadną i wyrok utrzymał w mocy. 

Uzasadniając orzeczenie sędzia Joanna Żelazny podkreślała, że sąd pierwszej instancji prawidłowo przeprowadził postępowanie dowodowe w sprawie dbając o wyjaśnienie wszystkich okoliczności niezbędnych dla rozstrzygnięcia.

Oczywiście należy się zgodzić z obrońcą, że w tej sprawie nie było dowodów bezpośrednich, natomiast sąd rejonowy operował licznymi dowodami pośrednimi, a to w postaci zeznań świadków, opinii biegłej, dokumentacji fotograficznej, jak również dokumentacji medycznej, które to dowody (...) dawały jednoznaczne podstawy do ustalenia niewątpliwej wersji zdarzeń, a mianowicie, że to oskarżony świadomie i celowo wlał żrącą ciecz do pyszczka psa Zizi - mówiła sędzia.

Zwracała uwagę, że biegła oraz świadek - lekarz weterynarii, odnosząc się do rozległości obrażeń i ich umiejscowienia, wykluczyli, że mogły one powstać na skutek na przykład przypadkowego spożycia w postaci trwałej proszku lub substancji trującej. 

Przeciwnie, potwierdzali, że to musiała być ciecz, w dużych ilościach i to ciecz skoncentrowana, zatem też odpadała wersja oskarżonego jakoby pies mógł spożyć np. wodę z prania. (...) Wykluczona została też wersja, by do spożycia tego środka drażniącego doszło na skutek zlizania takiego środka z podłogi, ponieważ wtedy te obrażenia powstałyby tylko w obrębie jamy ustnej, poza tym zwierzę ma instynkt samozachowawczy, więc nie kontynuuje zachowań, które przynoszą mu ból - wskazywała.