Niepełny wymiar pracy, kursowanie pomiędzy placówkami, a przede wszystkim – odpowiedzialność za setki dzieci. Pielęgniarki pracujące w szkołach muszą mierzyć się z coraz większymi trudnościami. Dlatego wiele z nich decyduje się na odejście z pracy. Co to oznacza dla uczniów? Jaki jest pomysł resortu zdrowia na rozwiązanie tego problemu?

Środowisko pielęgniarskie od lat narzeka na zarobki i warunki pracy. Nie inaczej jest z pielęgniarkami pracującymi w medycynie szkolnej. Średnia ich wieku wynosi obecnie ok. 60 lat. Młode osoby nie chcą pracować w szkołach, bo więcej są w stanie zarobić w prywatnych przychodniach przy mniejszym nakładzie pracy i mniejszej odpowiedzialności. 

Szkoła jest miejscem pracy, gdzie pielęgniarka ma ogromną samodzielność. W przeciwieństwie do szpitali czy przychodni, gdzie wokoło jest wielu lekarzy i specjalistów, to ona podejmuje najważniejsze decyzje dotyczące dzieci. To także jest dla nich ogromna presja – wyjaśnia wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, Mariola Łodzińska.

Pielęgniarki szkolne nie są zatrudniane przez dyrektorów szkół. Dyrektorzy podpisują umowę z Zakładami Opieki Zdrowotnej, a te oddelegowują swoich pracowników do szkół. Obowiązują różne formy zatrudnienia: umowa o pracę, kontrakt, umowa-zlecenie. Co więcej, samorządy nie dokładają do pensji pielęgniarek szkolnych, jak np. do pensji nauczycieli religii.

Odejścia ze szkół

Problem z odejściami pielęgniarek ze szkół widoczny jest m.in. w Warszawie. Tylko na Mokotowie w ostatnich miesiącach pielęgniarki odeszły z kilku placówek. Faktycznie widzimy ten problem. Docierają do nas sygnały od dyrektorów szkół, że umowy z Zakładami Opieki Zdrowotnej się kończą i nie chcą one ich przedłużać. Wszystko przez braki kadrowe, z jakimi mierzą się takie placówki, więc w wielu przypadkach nie są one już w stanie oddelegowywać swoich pracowników do szkół – słyszymy w Urzędzie Dzielnicy Mokotów.

Z początkiem nowego roku pielęgniarki odejdą m.in. ze Szkoły Podstawowej nr 46. Jej dyrektorka, Irena Czyżewska, nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak szkoła będzie funkcjonować bez opieki medycznej.

Sytuacja jest tragiczna. Z końcem roku kończy się nam umowa z Samodzielnym Zespołem Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa-Mokotów. Dostaliśmy od nich pismo, że nie przedłużą nam umowy. Oznacza to, że od stycznia odejdzie z naszej szkoły kilka pielęgniarek – mówi dyrektorka.

Poinformowaliśmy o tym rodziców, wystosowałam także pismo do Urzędu Dzielnicy z prośbą o pomoc. Jeśli nie uda się nic zrobić, to będę musiała być może podpisać umowę z prywatną przychodnią, a to, jak wiadomo, wiąże się z kosztami – dodaje.

Nie ma żadnych przepisów, które zobowiązywałyby dyrektorów do zatrudniania pielęgniarki szkolnej. W przypadku, gdy takiej osoby nie ma na terenie placówki, odpowiedzialność za zdrowie i życie uczniów ponosi personel.

Nasi nauczyciele są przeszkoleni z udzielania pierwszej pomocy, ale nie oszukujmy się - poczucie, że na terenie szkoły znajduje się profesjonalna opieka medyczna, daje naszej kadrze o wiele większy komfort psychiczny – wyjaśnia dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie, Dorota Kozakiewicz.

U nas na szczęście pracuje jeszcze kilka pielęgniarek, ale słysząc od innych dyrektorów, że coraz więcej osób rezygnuje z tej pracy, muszę też mieć to na uwadze. Nie wiem, co zrobię w przypadku, gdy odejdzie u nas personel medyczny. Pewnie zainwestuje w kursy medyczne dla nauczycieli, jakoś będziemy musieli sobie radzić – podsumowuje Kozakiewicz.

"Pracujemy nad rozwiązaniem problemu"

Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia o to, czy zamierza jakoś rozwiązać problem odejść pielęgniarek szkolnych. Jak usłyszeliśmy od wiceministra Waldemara Kraski, resort przygotowuje właśnie projekt, który zakłada dodatkowe zachęty finansowe dla pielęgniarek, tak by młode osoby chciały pracować w szkołach. Szczegółów i konkretów jednak brak. 

Narodowy Fundusz Zdrowia odpowiada, że jedynie kontraktuje usługę, gdy szkoła porozumie się z przychodnią. Nie ma większych kompetencji do działania w tej kwestii.

Opracowanie: