Po godzinie 12.00 zakończył się protest armatorów rybołówstwa rekreacyjnego i wspierających ich związkowców Solidarności regionu Gdańskiego we Władysławowie. Protestujący przez ponad dwie godziny spacerowali przez przejście dla pieszych - blokując jedyną drogę dojazdową na Półwysep Helski.

To kolejny raz, kiedy armatorzy rybołówstwa rekreacyjnego wyszli na ulice. 

Od ponad trzech lat spierają się z rządem, bo przez wprowadzony zakaz połowu dorsza nie mogą wykonywać swojej pracy i zarobić na utrzymanie swoich firm czy kutrów, które zostały uziemione w portach. 

Przypominamy się rządowi, że mają do zrealizowania porozumienia z 2020 roku, mimo ciągłych obietnic premiera nasze porozumienie wciąż nie zostało zrealizowane. Wielokrotnie nam obiecali, nic nie zrobili - dalej nam obiecują i nic nie robią- mówi Wojciech Sikorski z Komisji Zakładowej Solidarności "Ludzi morza", który bierze udział w proteście. 

Kierowcy przez ponad dwie godziny musieli się liczyć z utrudnieniami, bo jedyna droga prowadząca przez Półwysep Helski była zablokowana. 

Korek w pewnym momencie miał już około 8 km w każdą ze stron. Nasz reporter Stanisław Pawłowski informował, że na miejscu pojawili się policjanci. Funkcjonariusze stworzyli około półkilometrową strefę buforową oddzielającą protestujących od kierowców. 

Jedziemy na wakacje na Hel i nie chcą nas przepuścić, a przyjechaliśmy z Torunia specjalnie - mówi jeden z kierowców, z którym rozmawiał reporter RMF FM.

Po godzinie 12.00 protest się zakończył. 

Według podpisanego z armatorami rybołówstwa rekreacyjnego porozumienia, rząd miał wypłacić zadośćuczynienia, które pokryłyby straty ponoszone przez rybaków w związku z zakazami połowów dorsza.


Opracowanie: