W Gdańsku powstała świetlica dla dzieci i ich mam z Ukrainy. Na miejscu organizowane są zajęcia plastyczne i taneczne oraz kurs języka polskiego. "Miesięcznie potrzebujemy ok 17 tys. zł na utrzymanie. Jedną z form pozyskiwania funduszy jest dystrybucja pierogów przygotowywanych przez uchodźczynie" - powiedział dyrektor stowarzyszenia Ruchu "Maitri" Tadeusz Makulski.

W Gdańsku Wrzeszczu na plebanii kościoła Najświętszego Serca Jezusowego przy ulicy Zator-Przytockiego, w pomieszczeniu kawiarenki parafialnej wspólnota Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata "Maitri", uruchomiła świetlicę dla dzieci i ich mam, które przyjechały do Gdańska z Ukrainy.

Naszym celem jest pomoc matkom i dzieciom w adaptacji do polskich warunków, ale także zapewnienie im możliwości spędzania wolnego czasu - powiedział dyrektor stowarzyszenia Ruchu "Maitri" Tadeusz Makulski.

Dla dzieci są zajęcia, plastyczne, taneczne. Dla dorosłych kurs języka polskiego

Stowarzyszenie zatrudnia pięć kobiet z Ukrainy, dwie na stałe i trzy na umowę zlecenie do prowadzenia zajęć plastycznych i ruchowych. To była nasza intencja, żeby stworzyć miejsca pracy dla kobiet z Ukrainy. Chodziło nam o to, żeby Ukrainki, które znają potrzeby swoich rodaków, decydowały, co dzieje się w świetlicy - dodaje Makulski.

Jedną z kobiet współpracującą ze stowarzyszeniem jest Masza Moreszczuk, która ponad miesiąc temu uciekła z Iwano-Frankowska. Zajmuję się koordynacją świetlicy. Zapisuję dzieci na zajęcia plastyczne i taneczne, a dorosłych na kursy języka polskiego - powiedziała Moreszczuk.

Niebawem w siedzibie stowarzyszenia ruszą również warsztaty psychologiczne dla dzieci i ich rodziców.

Na utrzymanie świetlicy potrzebny jest ok. 17 tys.

Stowarzyszenie podjęło stałą współpracę z jedną z sopockich szkół nauki języków. Zajęcia są prowadzone trzy razy w tygodniu przez doświadczonych lektorów. Mamy trzy grupy po 10 - 15 osób, ale chętnych jest znacznie więcej. Będziemy starali się, w miarę pozyskiwania budżetu, powiększać ich liczbę - dodaje dyrektor stowarzyszenia.

Poza zajęciami dla dzieci i kursów językowych, personel świetlicy przygotowuje ciepłe napoje i posiłki. Dziennie przez świetlicę przewija się ok. 100 osób. Piętro wyżej jest sklep charytatywny Caritasu. My jesteśmy po drodze, więc ludzie zaglądają do nas z ciekawości - dodaje Makulski.

Wszyscy, którzy do nas przychodzą, mogą usiąść, wypić kawę czy herbatę. Porozmawiać z nami czy ze swoimi koleżankami - tłumaczyła koordynatorka świetlicy.

Miesięczne koszty prowadzenia świetlicy oraz zajęć dla dzieci i dorosłych stowarzyszenie wyliczyło na ok. 17 tys. zł.

Żeby to zobrazować: zajęcia plastyczne i taneczne kosztuje ok. 100 zł za godzinę brutto. Lekcja nauki języka polskiego kosztuje 160 zł za godzinę pracy z grupą - wylicza dyrektor.

I jak dodaje, "inicjatywa wyprzedziła nasze możliwości budżetowe i jej rozwój powoduje, że nasze fundusze są na wyczerpaniu. Jak dotąd zabezpieczyliśmy środki na miesiąc działalności".

Pani Galina lepi pierogi, by pomóc w utrzymaniu świetlicy

Aby wesprzeć budżet świetlicy, jedna z zatrudnionych w stowarzyszeniu Ukrainek postanowiła lepić pierogi i je sprzedawać. Pani Galina w Ukrainie była księgową, a u nas lepi pierogi i organizuje życie świetlicy - dodaje Makulski.

Pani Galina dziennie lepi ok. 300 pierogów. Te, które nie zostaną sprzedane, mrozi w parafialnych lodówkach. W kilka dni sprzedaliśmy ok. 1000 pierogów. Mamy rzuty klientów po mszach świętych w niedzielę i wtedy te pierogi błyskawicznie znikają. 10 szt. kosztuje 15 zł - poinformował Makulski.

Świetlica przy ulicy Zator-Przytockiego w Gdańsku czynna jest od poniedziałku do piątku w godz. od 10 do 17.

Dla dzieci, które tu przychodzą, mamy gry i zabawki. Bardzo liczymy na wsparcie wolontariuszy z Ukrainy i z Polski, którzy poświęcą swój czas i spędzą go z podopiecznymi, gdy mamy uczą się polskiego - zaapelował dyrektor stowarzyszenia.