​Mieszkańcy jedynego w Trójmieście osiedla zbudowanego w ramach rządowego programu "Mieszkanie plus" twierdzą, że zostali oszukani. Właśnie otrzymali propozycje obiecanych im wcześniej umów z tzw. opcją dojścia do własności mieszkania. Zaproponowane stawki są o wiele wyższe od tych, które obiecywano im, gdy przystępowali do programu.

Mieszkańcy osiedla przy ulicy Puszczyka w Gdyni, leżącego przy granicy z Chwaszczynem, nie kryją ani rozgoryczenia, ani rozczarowania programem "Mieszkanie plus". W rozmowach z nami zgadzają się na publikację swoich danych, bo jak mówią, nie mają powodów, by się z czymkolwiek kryć.

Żebym wiedział, że taka sytuacja wyjdzie po dwóch latach, wcale bym się nie pchał w to mieszkanie. Jestem naprawdę zawiedziony. Program, który miał pomóc, w moim przypadku rodzinie wielodzietnej z osobą niepełnosprawną, wpędza mnie w coraz większe kłopoty. Już się z żoną zastanawiamy, czy nie opuścimy tego mieszkania, bo nie wiemy, co będzie za parę lat. Nie mamy poczucia bezpieczeństwa  - mówi RMF FM Paweł Szyszko, który mieszka na osiedlu z żoną i trójką dzieci. Jedno z nich jest niepełnosprawne. Zamieszkują w 66-metrowym mieszkaniu. W 2020 roku proponowano im czynsz w wysokości 23 złotych i 10 groszy za metr kwadratowy. To przekładało się na koszt całej inwestycji sięgający niespełna 550 tysięcy złotych.

Otrzymaliśmy nowe stawki. Po obliczeniu wszystkich rat, wyszedł mi całkowity koszty inwestycji czyli czynszu i wykupu 1 477 000 zł - mówi pan Paweł, dodając, że mieszkańcy już kilkakrotnie zwracali się do PFR Nieruchomości z prośbą o korektę stawek. My sobie tej tabelki nie wymyśliliśmy. My na ich podstawie wszyscy podejmowaliśmy ważne decyzje życiowe. Może pan Morawiecki nie ma pojęcia co dzieje się w PFR? Niech to sprawdzi, przecież ma od tego ludzi - mówi Paweł Szyszko. 

W podobnej sytuacji jest pani Agnieszka. Jak opisuje stawki, na podstawie których podjęła decyzję o skorzystaniu z programu, dawały jej całkowity koszt uzyskania nieruchomości na poziomie 300 tysięcy złotych. Teraz wzrósł on do około 800 tysięcy. 

Wyszło inaczej. Oszukują nas. Nie dają nam konkretnych odpowiedzi na nic. Próbujemy pytać, dlaczego tak to wszystko wygląda, dlaczego stawki są tak wysokie i dlaczego od razu nie podpisano z nami tzw. umów z dojściem do własności, jak miało być - mówi pani Agnieszka Pras, która mieszka na osiedlu razem z mężem i dzieckiem.

Oszukany czuje się także Paweł Odziomek. Jak tłumaczy, tuż przed skorzystaniem z programu rozważał kupno mieszkania w Rumii. Wrócił wtedy po 15 latach z zagranicy. Mieszkanie miało kosztować 148 tysięcy złotych. Na 100 tysięcy złotych musiałby wziąć wtedy kredyt. Zdecydował się więc na program Mieszkanie plus. Tutaj dostałem ofertę, która wyglądała zupełnie inaczej. Mieliśmy gwarancje troszeczkę niższych czynszów, niż te rynkowe. To później się zmieniło. Czuję się oszukany, bo zrezygnowałem z tego kredytu. Teraz zamiast spłacać 100 tysięcy złotych, to będę spłacał 1,5 mln. Za mieszkanie 50 metrów kwadratowych. Nie wiem co zrobię. Może w przyszłym roku znów wyjadę i już nigdy do tego kraju nie wrócę  - rozważa pan Paweł.

Jeden z sąsiadów zwraca uwagę na kolejne problemy. Wskazuje, że usługi na osiedlu są na fatalnym poziomie: zieleń na osiedlu nie jest utrzymywana, a mieszkańcy mieli w ramach swoich umów mieć chociażby sieć wi-fi. Jak twierdzi mężczyzna nie mają i nigdy nie mieli. Głównym problemem pozostają jednak nowe stawki. Obiecali, że stawki wzrosną maksymalnie o 15-20 proc. Mieliśmy zapewnienia, mieliśmy to na piśmie przekazane wszystko. A zrobiło się już ponad 100 proc., a mówimy tylko o samym czynszu. Do tego dochodzą opłaty eksploatacyjna, w tym utrzymanie zieleni czy czyszczenie okien na klatkach schodowych i monitoringu. Okien na klatkach niestety nie ma. Monitoringu też nie - mówi pan Patryk Malinowski, mieszkający przy na osiedlu Puszczyka.

O sytuację mieszkańców tego osiedla zapytaliśmy w Polskim Funduszu Rozwoju. Czekamy na odpowiedź w tej sprawie.

Opracowanie: