40 motorniczych zatrudniłyby od ręki Tramwaje Szczecińskie. Ta miejska spółka boryka się z olbrzymimi problemami kadrowymi. Codziennie trzeba odwoływać kursy tramwajów. Od połowy września część linii, właśnie z powodu braku osób do pracy, będzie jeździć rzadziej. Problem braku motorniczych to jednak nie tylko sprawa Szczecina. Mierzą się z tym i inne samorządy.

Zawód motorniczego w całej Polsce znajduje się w poważnym kryzysie. Wakaty liczone są w setkach. Tymczasem chętnych zbyt wielu nie ma.

Jeżeli  na kursy przygotowane przez samorządy lub pracodawców zgłasza się relatywnie spora liczba osób, to kończy je zaledwie połowa chętnych. Kolejna część chętnych odpada zwykle po kilku tygodniach w pracy. Pozostają ci bardzo zdeterminowani - przyznaje Anna Sudolska, ekspertka rynku pracy. 

To bardzo odpowiedzialna praca, która powinna być dobrze opłacana. Motorniczy zatrudniani są przez jednostki samorządowe, co powoduje, że ich wynagrodzenie nie jest konkurencyjne - dodaje Sudolska.

Eksperci rynku pracy nie mają wątpliwości, że zawód motorniczego oraz kierowcy publicznej komunikacji powinny być bardziej szanowane i lepiej opłacane. Obecnie w wielu miastach w Polsce zarządzający borykają się z gigantycznym problemem braku odpowiedniej ilości motorniczych gotowych do pracy. To przekłada się na odwoływane kursy, a nawet zawieszanie poszczególnych linii tramwajowych.

Szczecin jest najlepszym przykładem. Siatka połączeń musi być radykalnie ograniczona, bo po prostu nie ma komu jeździć tramwajem - mówi Sudolska.

"Odpowiedzialna, stresująca i trudna praca"

Z czego wynikają problemy? Eksperci wskazują dwa czynniki: zbyt niskie wynagrodzenia oraz bardzo trudna i skomplikowana praca.

Jeżeli kurs zaczyna 30 osób, to 15 nie wytrzymuje do końca. Część odpada na etapie nauki praktycznej, inni nie radzą sobie z psychotestami. Jeśli z jednej grupy do pracy przyjmowana jest połowa to uznawane jest to za sukces. Bycie motorniczym to odpowiedzialna, stresująca i trudna praca. Na dodatek pracodawcy nie czują presji ze strony rynku komercyjnego jak np. zajezdnie autobusowe. Nie ma komercyjnych tramwajów, nie ma więc komu konkurować o względy motorniczych na rynku. Bez silnej presji na wzrost wynagrodzeń, samorządy nie czuły się zobligowane do podnoszenia pensji. To spowodowało, że uczyło się coraz mniej motorniczych, a sfrustrowani odchodzili z zawodu - tłumaczy Anna Sudolska.

Motorniczy nie zarabiają kokosów. Są to kwoty od 4600 złotych brutto do 7000 brutto. Warto jednak dodać, że średnia pensja motorniczego waha się od 5500-6000 złotych brutto. - To nie są satysfakcjonujące pieniądze. Nie za tak ciężką i odpowiedzialną pracę. Motorniczy zaczynają prace, ale rezygnują po kilku tygodniach, gdy okazuje się, że poziom stresu jest nieproporcjonalny do zarabianych pieniędzy - podkreśla ekspertka rynku pracy.

Jak dodają specjaliści, jedynie znaczne podniesienie pensji jest w stanie zachęcić ludzi do tej pracy. W zawodzie kierowcy powstała gigantyczna dziura kadrowa, której nie zasypiemy przez najbliższe lata. Nie ma chętnych do nauki tego zawodu, a status kierowcy czy motorniczego nie jest dla młodych ludzi atrakcyjny. Słyszałam już od wielu kandydatów, że wstawanie o 4 rano, brak regularnych przerw i wieczny stres to nie jest zakres konsekwencji zawodowych, który może wynagrodzić pensja na poziomie 5 tysięcy złotych - podsumowuje Sudolska.