W Poznaniu widać już przygotowania do tłustego czwartego. Dziś odbyły się tam siedemnaste mistrzostwa w jedzeniu pączków na czas, które wróciły do stolicy wielkopolski po trzyletniej pandemicznej przerwie. Tegoroczny zwycięzca obronił tytuł z poprzedniej edycji. Dziesięć pączków zjadł w 5 minut i 57 sekund.

10 pączków w 5 minut i 57 sekund! Zakończyły się siedemnaste mistrzostwa Poznania w jedzeniu pączków na czas. Udział w nich wzięło ponad 70 poznaniaków. Zwycięzcą został pan Andrzej Galasiński, który obronił tytuł z poprzedniej edycji.

Do tego nie trzeba się specjalnie przygotować - mówił zwycięzca w rozmowie z dziennikarzami. Zawsze jadłem szybko tak, że to całkiem normalnie. Radości specjalnie nie było, tak żeby się delektować. Jedyne co, to na pewno było słodko - dodał.

Laureat drugiego miejsca uzyskał czas o dziesięć sekund gorszy. Tu już była obrana specjalna taktyka.

Po pierwsze jak najszybsze jedzenie, ale starałem się zmniejszyć jego objętość. Ugniatałem go, tak żeby nie musieć go gryźć tylko od razu połykać - tłumaczył w rozmowie z RMF FM laureat drugiego miejsca, Bartosz Pawlak.

Mistrzostwa wróciły po pandemicznej przerwie

Zawody w jedzeniu pączków na czas w Poznaniu odbyły się pierwszy raz po pandemicznej przerwie, a w sumie była to już siedemnasta edycja. Zawodnicy mieli zjeść w jak najkrótszym czasie 10 pączków. W trakcie zawodów nie mogli na przykład popijać ich wodą.

Żeby wygrać trzeba zjeść 10, a można też mniej, ale wtedy się nie wygrywa. Nie wolno popijać i wygrywa najkrótszy czas. W 2011 roku mieliśmy najkrótszy czas - 4 minuty i 12 sekund. Teraz wprowadziliśmy też zmianę. Dziesiątego pączka trzeba zjeść i wstać samodzielnie. Musi być zjedzony do końca. Nie ma tak, że ma go w buzi i na przykład biegnie do toalety - wyjaśniał jeszcze przed zawodami Stanisław Butka z poznańskiego cechu cukierników i piekarzy. 

Udział w mistrzostwach wzięło ponad 70 poznaniaków.


Opracowanie: