Są kolejne zarzuty i kolejny podejrzany w sprawie wyłudzenia pieniędzy na szkodę ukraińskiej fundacji, która zamówiła w polskiej spółce paliwo dla armii i organizacji humanitarnych. Jak dowiedział się reporter RMF FM, w poznańskiej prokuraturze zarzuty usłyszały już 4 osoby.

Ostatnią z nich jest Krzysztof G. Jak informuje Krzysztof Zasada, mężczyzna jest powiązany ze spółką, u której Ukraińcy zamówili paliwo. Pracuje w firmie z nią współpracującej.

Jak się dowiedział nasz reporter, nie został zatrzymany, a sam zgłosił się do prokuratury, która postawiła mu zarzut oszustwa. Śledczy zastosowali wobec niego policyjny dozór.

Kilkanaście dni temu w ręce policji wpadła natomiast prezes jego firmy, a na początku listopada - jak mówiliśmy w Faktach - jeszcze dwóch mężczyzn, których spółka - według prokuratury - miała bezpośrednio wyłudzić pieniądze za paliwo.

Żadna z podejrzanych osób nie przyznała się do zarzutów.

Niezrealizowane zamówienie

Ukraińska firma, działająca w imieniu fundacji, zamówiła w poznańskiej firmie 10 transportów paliwa. Dostawca chciał opłatę "z góry", jednak Ukraińcy zdecydowali, że zapłacą najpierw za jeden samochód i gdy wszystko będzie w porządku - sfinansują resztę kontraktu. Czas na realizację dostawy wyznaczono w umowie na 5 dni. Minął ponad miesiąc, a transport nie dotarł do Lwowa.

Paliwo dla wojska i działań humanitarnych nie dojechało. To miał być pierwszy samochód z zamówionych dziesięciu. Teraz wszystko stoi. Mamy duży problem - mówił reporterowi RMF FM Andrij Sawa z fundacji "Ukraiński Ród".

Firma i fundacja próbowały kontaktować się z dostawcą. Najpierw zapewniał, że transport dotrze, ale stanie się to kilka dni później. Potem opóźnienie tłumaczył kłopotami z samochodami, następnie argumentował, że brakuje dokumentów. Ostatecznie kontakt z firmą się urwał.

Ani pieniędzy, ani paliwa

Andrij Sawa od wielu lat współpracuje z Polską i polskimi fundacjami. Prowadzi między innymi wymiany wakacyjne dzieci. Organizuje ich wypoczynek w naszym kraju. W czasie wojny w Ukrainie organizuje też wyjazdy rannych ukraińskich żołnierzy na leczenie do Polski. Do tej pory nie miał żadnych problemów polskimi partnerami.

Dziś trudno mi sobie wyobrazić, że tak mogło się stać, że w Unii Europejskiej zapłaciliśmy oficjalnie pieniądze, otrzymaliśmy fakturę i zostaliśmy oszukani - mówił Sawa, dodając: nie ma ani pieniędzy, ani paliwa.

Opracowanie: