Wojewoda nie złoży na razie wniosku o ogłoszenie przez rząd stanu klęski żywiołowej na dotkniętych mrozem i gradobiciem terenach woj. lubelskiego. Szacowanie strat jeszcze się nie zakończyło i nieprędko się zakończy

O ogłoszenie stanu klęski żywiołowej apelowali sadownicy i plantatorzy owoców, których uprawy mocno ucierpiały w wyniku ostatnich zjawisk pogodowych. Pierwszym z nich był mróz, który uszkodził zawiązki owoców. Drugim było niedzielne gradobicie, które strąciło z drzew rozwijające się owoce, zniszczyło część upraw i uszkodziło drzewa owocowe, co naraziło sadowników na dodatkowe wydatki związane z pielęgnacją sadów, by mogły w lepszej kondycji dotrwać do następnego sezonu.

Ten sezon dla części poszkodowanych rolników jest już stracony. Wielu z nich otwarcie mówi, że w tym roku nie zbiorą owoców. W tej sytuacji, jak tłumaczą, ogłoszenie stanu klęski żywiołowej mogłoby otworzyć im dodatkowe możliwości wsparcia.

Stan klęski może być wprowadzony przez rząd z własnej inicjatywy lub na wniosek wojewody

O złożenie takiego wniosku pytaliśmy wojewodę podczas jego poniedziałkowej wizyty na dotkniętych gradobiciem terenach. 

W pierwszej kolejności trzeba oszacować straty - odpowiedział wojewoda Krzysztof Komorski, zapowiadając szybkie działania. Aby w ciągu dwóch, trzech dni sporządzić raport, który będzie zawierał informacje dotyczące skali tych strat. Wiemy, że są one duże, ale nie wiemy konkretnie, jakie. Jeszcze w tym tygodniu ministrom ten raport na biurko przedstawię.

Szkody nie są jeszcze policzone. Zajmujące się tym gminne komisje mają pełne ręce roboty. Jesteśmy jeszcze przed połową szacowania strat - mówi Karolina Rzedzicka wójt gminy Chodel. Na jej prośbę wojewoda skierował do tej pracy dodatkowe osoby. Dzięki temu komisja pracuje u nas w dwóch zespołach - przyznaje Rzedzicka. Dodaje, że taka dokumentacja musi spełniać określone warunki, musi być m.in. zgodna z deklaracjami złożonymi do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Nie wiemy jeszcze, jaka będzie forma pomocy - zastrzega wójt i podkreśla, że od tego zależy również sposób dokumentowania szkód. Rzedzicka przyznaje, że z przyczyn formalnych nie można do tej pracy oddelegować dowolnego urzędnika, a wyłącznie osoby mające odpowiednią wiedzę o uprawach.

Szacowanie strat na dotkniętych mrozem i gradem terenach może potrwać jeszcze dwa tygodnie.