Przed Sądem Okręgowym w Łodzi ruszył proces 41-letniego obywatela Ukrainy Mykoły L. i dwa lata młodszej Ukrainki Tamary B. Para odpowie za brutalny napad rabunkowy na biznesmena i jego żonę w jednej ze wsi w gminie Piątek. 53-letni mężczyzna zmarł. Sprawa będzie toczyła się zamkniętymi drzwiami.

Obie strony wnioskowały o wyłączenie jawności procesu, do czego przychylił się skład sędziowski pod przewodnictwem sędziego Tomasza Krawczyka. Jak argumentował pełnomocnik rodziny ofiary - adwokat Bartosz Tiutiunik, proces powinien toczyć się za zamkniętymi drzwiami ze względu na interes prywatny oraz dobro rodziny.

Mykoła L. oskarżony jest o zabójstwo i grozi mu kara dożywocia. Tamara B. odpowie za pomoc w rozboju, co zagrożone jest karą do 15 lat więzienia. Jej rola miała polegać na tym, że przywiozła bandytów fiatem punto i odwiozła z miejsca napadu. Nie udało się zatrzymać trzeciego sprawcy - Jarosława D., który uciekł z Polski.

Mieli maski z trupią czaszką i trzonki od siekier

Do napadu doszło 4 czerwca ubiegłego roku w jednej ze wsi w gminie Piątek (pow. łęczycki). Około godziny 22.30 na teren posesji zamieszkiwanej przez biznesmena i jego żonę wtargnęli zamaskowani napastnicy. Mieli ze sobą długie, grube trzonki od siekiery, a na twarzach maski z wizerunkiem trupiej czaszki. 

Jako pierwszy skatowany został w garażu 53-latek. Kobieta znajdowała się na pierwszym piętrze domu, gdzie została napadnięta podczas pakowania walizek na urlop w Grecji. Sprawcy uderzyli ją kilkukrotnie w głowę oraz zakneblowali i skrępowali jej ręce i nogi. Następnie zaczęli przeszukiwać dom. 

Bandyci zrabowali z domu pary m.in. gotówkę, złoty zegarek, złoty pierścionek z brylantem, odzież oraz złote monety z wizerunkami królów polskich. Straty oszacowano na ponad 350 tys. zł.

Małżeństwo trafiło do szpitala. Nie udało się uratować 53-latka, który w następstwie rozległych urazów, zwłaszcza głowy, zmarł.

Napastnik znał swoje ofiary

Dzięki zebranym na miejscu zbrodni dowodom zatrzymany został 41-letni Mykoła L. oraz młodsza od niego dwa lata partnerka. Oskarżony znał wcześniej swoje ofiary - wykonywał u nich prace remontowe. Miało dojść między nimi do nieporozumienia na tle finansowym.

Mężczyzna przygotowywał się do napadu wraz ze swoim 33-letnim znajomym. Kupił w jednym z marketów budowlanych trzonki do siekier, a także rękawiczki, maski i ciemną odzież.

Podczas przesłuchania w śledztwie 41-latek przyznał się do zarzutów. Nie zrobiła tego 39-latka. Kobieta potwierdziła jedynie przewiezienie mężczyzn w pobliże Kutna, a następnie odebranie ich w nocy z jednej ze stacji benzynowych.