Na karę dożywocia Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Wojciecha R. oskarżonego o zabójstwo. We wrześniu 2000 roku w podkrakowskich Jurczycach zastrzelone zostały trzy osoby. "To była zwykła egzekucja" - mówiła w uzasadnieniu sędzia Aleksandra Sołtysińska. Wyrok nie jest prawomocny.

Podejrzanych o tę zbrodnię Krzysztofa P. "Loczka" i jego wspólnika Wojciecha R. zatrzymano w 2021 roku. Dzięki pracy policjantów udało się dotrzeć do nowych informacji i dowodów. Krzysztof P. nie dożył procesu - zmarł w Zakładzie Karnym w Tarnowie.

W Jurczycach zginęli: 44-letnia Barbara K., jej 37-letni konkubent Waldemar J. oraz 30-letni Leszek W. Według śledczych dwie ofiary zostały zastrzelone przez Krzysztofa P., trzecia przez Wojciecha R. 

Mężczyzna został uznany winnym potrójnego zabójstwa: w dwóch przypadkach poprzez zabezpieczanie miejsca zbrodni, a w trzecim poprzez oddanie strzału. 

Sąd wymierzył R. karę dożywocia. Mężczyzna ma także zapłacić 200 tys. złotych na rzecz oskarżycielki posiłkowej.            

To była zwykła egzekucja. Trzy żyjące osoby są sprowadzane do jednego miejsca, do małej powierzchniowo łazienki, i po kolei, bez żadnego zatrzymania się, zostają zastrzelone - powiedziała sędzia.

Nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną konfliktu między Krzysztofem P. a Leszkiem W. Jedną z prawdopodobnych wersji jest spór o utworzenia agencji towarzyskiej albo użycie przez "Loczka" przemocy wobec Barbary K. W Jurczycach padły strzały. Ranny został Leszek W. Sprawcy przestraszeni możliwością ujawnienia tego zaprowadzili Barbarę K. i Leszka W. do łazienki, a następnie Wojciech R. poszedł na górę, by sprowadzić trzecią późniejszą ofiarę zbrodni - Waldemara J., partnera Barbary K.

Oskarżony mógł podjąć inną decyzję, mógłby ją podjąć już w momencie, kiedy doszło do pierwszych strzałów, niemniej jednak nadal konsekwentnie - ta konsekwencja jest widoczna do samego końca - współpracuje z Krzysztofem P. - podkreśliła SSO Aleksandra Sołtysińska. Dodała, że choć oskarżony mógł ocalić trzecią z ofiar, nie ostrzegł mężczyzny, po którego poszedł, nie próbował też uciec z miejsca wydarzeń, ale sprowadził go na dół do łazienki, "zdając sobie sprawę z tego, do czego dojdzie".

Oskarżony Wojciech R. od początku nie przyznawał się do popełnienia zbrodni, ale nie przeczył, że brał udział w wydarzeniach w Jurczycach. Wyrok nie jest prawomocny.