47-latek ukradł niezabezpieczony samochód sprzed sklepu w Białymstoku i odjechał. Na trasie generalskiej jechał pod prąd. Jak tłumaczył policjantom, był zmęczony a nie pijany. Miał blisko 2,5 promila alkoholu w organizmie. Grozi mu kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

Z pierwszego zgłoszenia jakie dostali białostoccy policjanci wynikało, że kierowca audi cofa na trasie generalskiej niedaleko jednego z salonów samochodowych i próbuje doprowadzić do kolizji.

Kolejne zgłoszenie dotyczyło tego samego samochodu, który jedzie pod prąd ulicą Generała Maczka w kierunku ekspresowej 8. Niemal jednocześnie do policjantów dotarło z kolei  zgłoszenie o kradzieży audi sprzed sklepu nocnego na ulicy Zwycięstwa. 

Z relacji zgłaszającego wynikało, że zostawił swój niezabezpieczony samochód przed sklepem wraz z kluczykami i poszedł na szybkie zakupy. Wykorzystał to mężczyzna, który był w pobliżu. Wsiadł do środka i odjechał. 

O zdarzeniu nieświadomego właściciela audi powiadomił inny mężczyzna, który wszedł do sklepu. Chwilę później razem z pokrzywdzonym zaczęli szukać skradzionego audi. 

Dyżurny białostockiej komendy powiązał te zdarzenia i na trasę generalską wysłał policjantów z drogówki. Tam pirata drogowego zatrzymali inni kierowcy. Uciekinier nie był w stanie minąć się z ciężarówką. Okazało się, że było to właśnie skradzione audi, którym kierował 47-letni mieszkaniec powiatu sokólskiego. Badanie alkomatem wykazało, że wsiadł za kierownicę mając blisko 2,5 promila alkoholu. 

Jak tłumaczył policjantom, był zmęczony a nie nietrzeźwy. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu, może mu grozić kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.