Justyna Kowalczyk zajęła piąte miejsce w biegu łączonym na 15 km na mistrzostwach świata we włoskim Val di Fiemme. Medalami podzieliły się Norweżki. Triumfowała broniąca tytułu Marit Bjoergen, tuż za nią na metę przybiegły Therese Johaug i Heidi Weng.

Walka o drugi komplet medali podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme była walką Justyny Kowalczyk z norweską koalicją. Równocześnie był to trzeci w tym sezonie bieg łączony, ale po raz pierwszy w tej konkurencji zmierzyły się Kowalczyk i Bjoergen. Norweżka nie startowała bowiem ani w kanadyjskim Canmore, gdzie Kowalczyk wygrała, ani w rosyjskim Soczi. Tego biegu Polka z kolei nie ukończyła.

Na trasie w Val di Fiemme na czele stawki od początku biegły właśnie Bjoergen i Kowalczyk oraz Therese Johaug. Na pierwszym pomiarze czasu (po przebiegnięciu 1,8 km) wszystkie zawodniczki biegły jeszcze razem, ale później czołówka systematycznie się przerzedzała. Mocne tempo dyktowały na przemian Kowalczyk i Johaug. Bjoergen biegła za ich plecami, jakby trochę przyczajona. Po niespełna 4 km w czołówce pozostało już tylko 14 zawodniczek - w tym aż pięć Norweżek, a także Szwedka Charlotte Kalla, która na tym etapie wydała się jeszcze bardzo mocna.

Na zmianie nart w połowie trasy czołówka liczyła już tylko 10 zawodniczek. Tuż po rozpoczęciu drugiej części dystansu, tym razem stylem dowolnym, tempo bardzo wzrosło. Odstawać zaczęła nawet Kalla, która jest specjalistką od tego stylu. Na czele pozostała piątka zawodniczek - cztery Norweżki: Bjoergen, Johaug, Kristin Stoermer Steira i Heidi Weng oraz Kowalczyk. Wciąż to Johaug nadawała tempo, próbowała zmęczyć Polkę, a Bjoergen niczym wytrawna hazardzistka czekała na właściwy moment. Po 9 km czołowa piątka wyprzedzała już o 10 sekund Kallę i Kristę Lahtenmaki z Finlandii.

Na ostatniej pętli na prowadzenie wreszcie wyszła Bjoergen, Kowalczyk spadła zaś na piąte miejsce. Wydawało się, że traci nieco na zjazdach. Na 1,5 km przed metą, właśnie podczas długiego zjazdu, Bjoergen i Johaug oderwały się od reszty zawodniczek. Steira, Weng i Kowalczyk traciły już kilkanaście metrów.

Norweska walka o złoto rozegrała się na ostatnim podbiegu, kilkaset metrów przed metą. Bjoergen nie dała się jednak zaskoczyć młodszej koleżance i pewnie wywalczyła swój drugi złoty medal w Val di Fiemme. Johaug cieszyła się ze srebra, a brąz przypadł Weng, która na ostatnich metrach wyprzedziła Steirę. Kowalczyk nie miała sił na włączenie się do walki choćby o trzecie miejsce. Na metę wbiegła 27 sekund po Bjoergen i zajęła piąte miejsce.

Nieźle spisały się pozostałe Polki. Kornelia Kubińska była 23., Paulina Maciuszek 28., a Agnieszka Szymańczak 30.

Po fatalnym finale sprintu unikała deklaracji

Przed biegiem podopieczna Aleksandra Wierietielnego nie chciała składać żadnych deklaracji. Najważniejsze to po prostu bardzo dobrze pobiec. Mam solidne rywalki i już przy okazji sprintu okazało się, że rozdawanie medali przed zawodami jest kompletnie bez sensu - podkreślała.

Kowalczyk była jedną z faworytek czwartkowego sprintu. Wygrała swój ćwierćfinał i półfinał, co więcej, uzyskała lepsze czasy niż startująca w innych biegach jej najgroźniejsza rywalka, Norweżka Marit Bjoergen. Niestety na trasie biegu finałowego Polka zahaczyła kijkiem Szwedkę Stinę Nilsson, później potknęła się i przewróciła. Straty cennych sekund nie udało się już nadrobić i Kowalczyk dotarła na metę ostatnia.

Będę bardzo długo pamiętać o tym biegu i oglądać go wiele razy - mówiła po pechowym starcie. Odbyłam treściwą rozmowę z trenerem. Zawiódł się bardzo i przeżywa to, co się stało - przyznała.