Kamil Stoch przyznał, że czuje niedosyt po zajęciu piątego miejsca w konkursie narciarskich mistrzostw świata na dużej skoczni w Innsbrucku. Po pierwszej serii zajmował siódmą pozycję, a w finałowej próbie osiągnął drugi rezultat.

Jest niedosyt po tej pierwszej serii, ale z drugiej strony walczyłem do samego końca. W drugiej próbie starałem się zrobić co potrafię najlepiej i ten skok był naprawdę udany. Bardzo mnie cieszy, że tak te zawody zakończyłem. Dało mi to pozytywną energię i pokazało, że jestem w dobrej dyspozycji - powiedział trzykrotny mistrz olimpijski.

Nie zamierzam mówić, że los mnie skrzywdził gorszymi warunkami. Nigdy w skokach nie będzie pod tym względem idealnie. Taki jest ten sport i my się do tego przyzwyczailiśmy. Skupiam się na tym, co ja mogę poprawić - dodał.

Zwyciężył z wyraźną przewagą Markus Eisenbichler. Blisko 28-letniemu Niemcowi nie udało się wcześniej wygrać nawet jednego konkursu Pucharu Świata, ale jego triumf nie jest dla Stocha zaskoczeniem.

Dzisiaj oddał dwa super skoki i dzięki temu wygrał. Tak to działa. Medali nie dostaje się za zasługi, tylko za to, co się zrobiło danego dnia - ocenił.

Drugi był Niemiec Karl Geiger, a trzeci Szwajcar Killian Peier. Stocha od podium dzieliło 6,7 pkt.

W niedzielę w konkursie drużynowym biało-czerwoni będą bronić tytułu wywalczonego dwa lata temu w Lahti. Obok Stocha wystąpią w nim 12. w sobotę Dawid Kubacki, 19. Piotr Żyła i Stefan Hula, który zastąpi 40. w sobotę Jakuba Wolnego. Choć wyniki Polaków odniesione w sobotę nie robią wielkiego wrażenia, to Stoch przed "drużynówką" jest spokojny.

Nie uważam, że będziemy musieli zrobić coś ponad swoje siły. Każdy z nas jest na takim poziomie, że wystarczy pokazać to, co ma najlepszego. To w zupełności wystarczy - podkreślił.