Taką Justynę Kowalczyk chyba wszyscy chcemy oglądać - walczącą o zwycięstwo. Polka w pierwszym w tym sezonie maratonie narciarskim La Sgambeda we włoskim Livigno zajęła trzecie miejsce. O wygraną walczyła do ostatnich metrów.

Taką Justynę Kowalczyk chyba wszyscy chcemy oglądać - walczącą o zwycięstwo. Polka w pierwszym w tym sezonie maratonie narciarskim La Sgambeda we włoskim Livigno zajęła trzecie miejsce. O wygraną walczyła do ostatnich metrów.
Justyna Kowalczyk, zdj. ilustracyjne /CORNELIUS POPPE /PAP/EPA

Tegoroczny maraton w Livigno był łatwiejszy niż w poprzednich latach. Z powodu problemów ze śniegiem trasa La Sgambedy liczyła tylko 24 kilometry. Zawodniczki pokonały ją w nieco ponad godzinę. Kowalczyk od początku biegła w czołówce. Odpadały z niej kolejne zawodniczki i w końcu na czele znalazł się sześcioosobowa grupa. Walka o zwycięstwo rozstrzygnęła się dopiero na finiszowych metrach. W tej sprinterskiej końcówce Polka nie poradziła sobie z dwoma zawodniczkami, z którymi rywalizowała przez lata na trasach Pucharu Świata. W Livigno wygrała reprezentantka Austrii Katerina Smutna (1:01,47,7). Tuż za nią linię mety minęła Szwedka Britta Johansson Nordgren. Kowalczyk straciła do Smutnej 0,8 sekundy.

Narciarka z Kasiny Wielkiej zamierza wystartować jeszcze w co najmniej trzech maratonach z cyklu Ski Classics: Marcialonga (31 stycznia w Trentino), Birkebeinerrennet (19 marca w Lillehammer) i Arefjallsoppet (2 kwietnia w Are). Dwa ostatnie zaplanowane są już po zakończeniu Pucharu Świata.

Na takiej trasie rywalizowała dziś Justyna Kowalczyk:

O takich widokach marzy chyba czasami każdy z nas.

(mpw)