Inżynierom brakuje już pomysłów na powstrzymanie wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej. O prowadzących akcją i sprawcach katastrofy coraz krytyczniej wypowiada się ostatnio Barack Obama. Prezydent już drugi raz w ciągu tygodnia leci do Luizjany, by "rozliczyć ratowników z ostatnich działań". Dlatego - zdesperowani - postanowili poszukać inspiracji… w Hollywood.

Choć brzmi to jak żart, w akcji ma pomóc James Cameron. Ma on doświadczenie w operacjach podwodnych, zdobyte przy kręceniu filmów dokumentalnych i "Titanica". Reżyser był już nawet podobno na pierwszym posiedzeniu sztabu kryzysowego.

Ratownicy sięgają po pomoc filmowców, bo podobno oni mają większą wyobraźnię. Niewykluczone, że wymyślą jakiś zaskakujący sposób na zatkanie wycieku. Do 20-osobowej ekipy ekspertów rządowych zaproszono też Phila Nuyttena, który skonstruował batyskaf, jakim posłużył się Cameron przy kręceniu "Głębi". To już ewidentnie świadczy o tym, że ratownicy są właściwie bezradni w walce z gigantycznym wyciekiem.