„Kampania prezydencka wykańcza mnie wizualnie. Strasznie mnie boli to, że ludzie, którzy ubiegają o najważniejsze stanowisko w państwie nie wyglądają tak, jakby zasługiwali na to, żeby je piastować” – mówi w rozmowie z RMF FM Monika Jurczyk OSA, osobista stylistka. „Strojem można zakomunikować absolutnie wszystko. Mówi się też, że możesz mieć wszystko, jeżeli odpowiednio się do tego ubierzesz” = tłumaczy. „Jak my, zwykli obywatele spotykamy się z ludźmi to chcemy być chociaż wyprasowani - w ten sposób wyrażamy szacunek. Tego u naszych kandydatów nie widać” - dodaje.

Maciej Nycz, RMF FM: Kto jest dla Ciebie wzorcem absolutnym jeśli chodzi o dress code w polityce?                                                                                                               

Monika Jurczyk OSA, osobista stylistka: Michelle Obama - ona redefiniuje dress code. Zna zasady i potrafi je tak złamać, żeby być charakterystyczna. Jeżeli mielibyśmy się odnosić do świata fikcji to wzorcami są oczywiście Frank Underwood i jego żona Claire.

Co ma takiego ta trójka, czego nie mają kandydaci na prezydenta Polski?

Mnie kampania prezydencka wykańcza pod różnymi względami, ale najbardziej wykańcza mnie wizualnie. Strasznie mnie boli to, że ludzie, którzy ubiegają o najważniejsze stanowisko w państwie nie wyglądają tak, jakby zasługiwali na to, żeby je piastować. Ubranie wyraża szacunek do rozmówców. Ja tego szacunku ani do siebie, ani do innych nie widzę.

A co poza szacunkiem kandydaci mogliby zakomunikować odpowiednim strojem?

Strojem można zakomunikować absolutnie wszystko. Mówi się też, że możesz mieć wszystko, jeżeli odpowiednio się do tego ubierzesz. Można zakomunikować: "jestem godny zaufania". Można zakomunikować: "wybierzcie mnie, bo jestem uczciwy", "jestem szczegółowy i skrupulatny". To wszystko można zrobić. Mało tego - było już trochę specjalistów od dress code, którzy się ujawnili i wszem i wobec opowiadali, że czerwony krawat oznacza energię, niebieska koszula wzbudza zaufanie, biała świadczy o czystości intencji... To już wszystko było powiedziane, a nasi kandydaci i kandydatka nadal tego nie wykorzystują. 

Przechodząc już szczegółowo do kandydatów - największe emocje wzbudza Magdalena Ogórek. Czy na podstawie jej zdjęć w ogóle odniosłabyś wrażenie, że może to być ktoś, kto walczy o prezydenturę?

Niestety nie. Gdybym dostała zdjęcia Magdaleny Ogórek to musiałabym się naprawdę zastanowić, kim jest tak pani, która czasami wygląda jak grzeczna dentystka - nie obrażając dentystek oczywiście - czasami wygląda jak celebrytka, która mogłaby zacząć tańczyć na lodzie... Odkrywa ramiona, odkrywa kolana, pokazuje nogi, nosi dekolty. Oczywiście, że na swoje wystąpienia polityczne ubiera się trochę inaczej, ale nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest śledzona przez cały czas. To, że ona pojawi się po godzinach w halce na cienkich ramiączkach i do tego w butach na obcasie to na pewno zostanie szeroko skomentowane.

A przechodząc do panów - czy widzisz kogoś takiego, kto by pozytywnie albo negatywnie wychodzi przed szereg?

Nam na pierwszy rzut oka może się wydawać, że skoro wszyscy są w garniturach, to wszyscy wyglądają tak samo. Natomiast tak naprawdę chodzi o szczegóły. Marynarka jest zapięta na wszystkie guziki czy nie? Zasada jest taka, że zawsze ostatni guzik pozostaje rozpięty. W ostatniej debacie prezydenckiej wszyscy jak jeden mąż - nie stanu mieli te guziki pozapinane. Druga rzecz to jest konsekwencja, która buduje wiarygodność. Jeżeli polityk ma wykreowany jakiś wizerunek i trzyma się go konsekwentnie to jest jego połowa sukcesu. Korwin-Mikke jest kojarzony z jego muszką. Jak myślisz Korwin-Mikke to myślisz muszka.

W takim razie Paweł Kukiz, który jest w pół drogi pomiędzy politykiem, rockmanem, a jakimś działaczem społecznym, ale jest w tym konsekwentny mimo wszystko robi dobrze?

Ja chyba nie ufam półśrodkom. Pół drogi Kukiza pomiędzy rockmanem a prezydentem też jest słabe. Można zachować elementy swojej osobowości i tego, co nas określa, ale może czasem przydałoby się te rzeczy wyprasować na przykład? My się staramy. Jak my, zwykli obywatele spotykamy się z ludźmi to chcemy być chociaż wyprasowani - w ten sposób wyrażamy szacunek. Tego u naszych kandydatów nie widać. Janusz Palikot ma np. świetnie skrojone garnitury - lubi dwurzędówki, ale poległ na szczegółach. Jego krawaty są zwykle źle zawiązane i lekko przekręcone. Andrzej Duda nosi z kolei za duże marynarki - rękawy są za długie. Wydaje mi się, że nasi kandydaci kompletnie nie skupiają się na ubraniu. Uważają, że to nie jest ważne. A przecież nasz prezydent jest naszym reprezentantem na zewnątrz, spotyka się z innymi głowami państw i byłoby świetnie, gdyby pokazywał, że zna standardy.

Nasi kandydaci ignorują standardy, ale ignorują też tricki, które w polityce światowej są już opatrzone do znudzenia. Ikoniczny wizerunek, który towarzyszy każdej kampanii Baracka Obamy to jest Obama, który działa gdzieś w terenie - bez marynarki i z podwiniętymi rękawami.

Podwinięte rękawy świadczą, że on jest gotowy do pracy. Zdjął marynarkę, jest bliżej ludzi i będzie pracował. Książek na ten temat jest mnóstwo, opracowań na ten temat jest mnóstwo, nawet na YouTube pewnie można znaleźć filmiki, które o tym mówią. Dlaczego nasi kandydaci mają to w nosie? Trudno powiedzieć.

Od zawsze się mówi, że władza jest pociągająca dla kobiet. W przypadku ubrań naszych kandydatów myślę, że można by polemizować. Ja ostatnio z moją przyjaciółką odbyłam taką rozmowę o mojej ikonie, czyli o Marylin Monroe mówiąc, że chciałabym się nią inspirować, ale nie chciałabym skończyć jak ona. Moja przyjaciółka wtedy powiedziała: Widziałaś naszych kandydatów? Nigdy nie skończysz jak Marylin Monroe.