Po raz pierwszy od środowego szturmu na Kapitol prezydent USA Donald Trump spotkał się ze swoim zastępcą Mike'iem Pencem - podały amerykańskie media. Obaj politycy mieli odbyć "dobrą rozmowę" i wspólnie potępili wtargnięcie tłumu do Kongresu.

CNN, powołując się na źródła w administracji, przekazało, że politycy spotkali się w Gabinecie Owalnym i odbyli "dobrą rozmowę", omawiając nadchodzące dni oraz to, co przez cztery lata udało im się w administracji osiągnąć.

Powtórzyli, że ci, którzy w zeszłym tygodniu złamali prawo i zaatakowali Kapitol, nie reprezentują ruchu "America First", wspieranego przez 75 milionów Amerykanów, oraz zobowiązali się kontynuować pracę dla kraju do końca ich kadencji - dodał wysokiej rangą urzędnik.

NBC News z kolei relacjonuje, że Pence wypominał Trumpowi, że "był dobrym partnerem przez lata", a ten porzucił go z powodu "jedne małej sprawy". 

Biały Dom poinformował w poniedziałek, że Trump zgodził się, by w Waszyngtonie do 24 stycznia obowiązywał stan wyjątkowy.

Zgodnie z relacjami mediów wiceprezydent Pence był wściekły na Trumpa, gdy setki zwolenników prezydenta włamało się w środę do Kapitolu, zakłócając zatwierdzanie głosów w Kolegium Elektorów i powodując, że wiceprezydent i parlamentarzyści zostali ewakuowani. Przywódca USA uważał, że jego zastępca, który przewodniczył posiedzeniu w głównie ceremonialnej roli, jest władny odrzucić część głosów elektorskich. W trakcie szturmu Trump krytykował swojego zastępcę za "brak odwagi".

Demokraci po ataku na Kongres wezwali Pence'a do powołania się na 25. poprawkę do konstytucji, która pozwala wiceprezydentowi i większości gabinetu odwołać prezydenta ze stanowiska. Wiceprezydent, według nieoficjalnych informacji, odrzuca taki pomysł.

Z anonimowych wypowiedzi przedstawicieli Białego Domu dla mediów wyłania się obraz coraz bardziej osamotnionego prezydenta. "Wall Street Journal" pisze, że krąg doradców Trumpa "nigdy nie był węższy". Jedno ze źródeł przekazało, że wielu urzędników Białego Domu jest przygnębionych wydarzeniami i postrzega je jako "straszne zakończenie prezydentury".

Po szturmie na Kongres w amerykańskim rządzie i w Białym Domu nastąpiła fala dymisji. Krok taki rozważał także doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu Robert O'Brien - donosi "WSJ". Ostatecznie pozostał na stanowisku ze względu na "obawy dotyczące narodowego bezpieczeństwa".

W ostatnie dni urzędowania administracji Trumpa do Brukseli uda się sekretarz stanu Mike Pompeo, gdzie spotka się z przedstawicielami NATO, w tym szefem sojuszu Jensem Stoltenbergiem. Będzie to ostatni zagraniczny wyjazd Pompeo w roli najważniejszego amerykańskiego dyplomaty.