Jeśli Joe Biden wygra, będzie najstarszym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych. W przypadku jego zwycięstwa po raz pierwszy wiceprezydentem USA zostanie kobieta - senator z Kalifornii Kamala Harris. Trwa finał pojedynku Joe Biden - Donald Trump. Stawka jest jedną z najwyższych na świecie - to czteroletnia kadencja w Białym Domu.

78-letni obecnie Joe Biden jest obecny w amerykańskiej polityce niemal od pół wieku.

Jako dziecko Joe Biden jąkał się. Stąd jego ówczesny pseudonim "Bye-bye" - nadanym mu od powtórzeń przy wypowiadaniu pierwszej sylaby swojego nazwiska.

Obserwując destrukcyjny wpływ alkoholu na rodzinę swojej matki, Joe Biden zadecydował, że zostanie abstynentem. Wystarczy alkoholików w mojej rodzinie - tłumaczył.

W 1972 w wypadku samochodowym zginęła jego żona i roczna córka

Gdy miał zaledwie 30 lat, wygrał wybory na senatora. Kilka tygodni później, w grudniu 1972 roku, w wypadku samochodowym zginęła jego żona i roczna córeczka. Biden nie zrezygnował z urzędu. Po pracy w Waszyngtonie wracał ponad 150 km pociągiem do dwóch synów w Delaware. W ich wychowaniu pomagali mu brat i siostra.

W 1977 r. Joe Biden ożenił się ponownie z Jill Jacobs. 

W maju 2015 roku Joe Biden znów przeżył rodzinną tragedię. W wieku 46 lat zmarł jego syn Beau Biden. Miał nowotwór mózgu. 

Już 32 lata temu ubiegał się o nominację demokratów w wyścigu o Biały Dom

W ciągu trwającej blisko pół wieku kariery politycznej 78-letni obecnie Biden zyskał sobie opinię osoby o umiarkowanych poglądach, energicznej i z poczuciem humoru. Z uwagi na swoje częste lapsusy językowe, sam określał się mianem "maszyny do gaf". W tym roku mówił np. o płacy minimalnej na poziomie 15 milionów dolarów zamiast 15 dolarów na godzinę.

W parlamencie Biden potrafił przekonywać do swoich pomysłów republikanów. Z wieloma utrzymywał bliskie relacje, na przykład z senatorem Johnem McCainem.

Joe Biden bezskutecznie ubiegał się o Biały Dom w 1988 i 2008 roku. W trakcie prawyborów 32 lata temu zarzucano mu kłamstwa dotyczące rodziny oraz skopiowanie przemówienia lidera brytyjskiej Partii Pracy Neila Kinnocka.

W latach 90. Biden głosował w Senacie za poszerzeniem NATO i przyjęciem Polski do Sojuszu. Od 2009 do 2017 roku był zastępcą prezydenta USA Baracka Obamy. Ich relacje są do dziś przyjacielskie.

Do prawyborów w Karolinie Południowej droga Bidena do nominacji Partii Demokratycznej była wyboista. Na początku wewnątrzpartyjnej rywalizacji wyniki miał na tyle rozczarowujące, że media porównywały atmosferę w jego sztabie do pogrzebu i spekulowały, czy nie lepiej byłoby się wycofać. Jednak po superwtorku, tj. prawyborach w kilkunastu stanach na początku marca, jego nominacja na kandydata partii była już formalnością - oficjalnie uzyskał ją na wirtualnej z powodu epidemii koronawirusa konwencji partyjnej.



Nietypowa kampania w cieniu pandemii

Pandemia całkowicie zmieniła amerykańską kampanię. Trump organizował tłumne wiece, ale Biden do września rzadko opuszczał rodzinne Wilmington w stanie Delaware. Jego przedwyborcze spotkania gromadziły mniej sympatyków. Utrzymywano dystans, obowiązkowe były maseczki. Z krytyki podejścia prezydenta do epidemii koronawirusa Biden uczynił jeden z głównych punktów swojej kampanii. Wyborczego rywala regularnie oskarża o lekceważenie zagrożenia.

"Zważywszy na obecny kryzys, Biden może patrzeć z boku, jak prezydent zajmuje się koronawirusem. Problemy ochrony zdrowia, krach finansowy i nieuchronna recesja powodują, że Trumpa czeka największe wyzwanie, przed jakim stał jakikolwiek współczesny prezydent, i to od (epidemii) zależeć będą jego szanse na reelekcję" - oceniał na wiosnę portal The Hill.

Niejasne powiązania Huntera Bidena

Na wyborczych wiecach Trump nazywał Bidena "śpiącym Joe". Często naśmiewał się z jego przejęzyczeń i gaf, które - w jego ocenie - wynikają z braku koncentracji czy wręcz demencji. Prezydent regularnie wzywał też, by syn Joe Bidena, Hunter, wytłumaczył się ze swojej pracy dla ukraińskiej firmy gazowej Burisma, sugerując korupcję. Republikanin przedstawia swojego doświadczonego politycznego rywala jako reprezentanta "bagna" - jak określa waszyngtoński establishment.

O ból głowy obecnego gospodarza Białego Domu przyprawiać mogą zawrotne kwoty gromadzone przez sztab jego rywala na kampanię. W sierpniu pobił on miesięczny rekord w trakcie amerykańskich kampanii - 383 miliony dolarów.

Sondaże wskazują, że kandydat demokratów odbija Trumpowi także elektorat "niebieskich kołnierzyków", czyli robotników przemysłowych. To szczególnie ważny elektorat na Środkowym Zachodzie, który to region w trakcie globalizacji utracił wiele miejsc pracy.

Kłopoty w łonie własnej partii


Przez wielu członków rosnącej na znaczeniu progresywnej frakcji demokratów Biden uznawany jest za zbyt umiarkowanego przedstawiciela starego establishmentu i rzecznika wielkiego kapitału. W związku z tym doświadczony polityk wykonał szereg gestów w kierunku tego skrzydła. Pochlebnie wypowiadał się o senatorze Berniem Sandersie, oceniając, że jego socjalistyczny rywal z prawyborów "nie tylko prowadził kampanię, ale stworzył ruch". Były wiceprezydent włączył część postulatów parlamentarzysty ze stanu Vermont do swojego programu.

Przed wyborami można w nim znaleźć takie postulaty, jak potrojenie ulgi podatkowej na dziecko, darmową edukację wyższą dla większości Amerykanów czy płacę minimalną w wysokości 15 USD na godzinę.

Zwrot w kierunku lewicowego skrzydła partii przeciwnicy Bidena oceniają jako kolejny przykład na chwiejność jego poglądów i dostosowywanie się do koniunktury. Kandydat na prezydenta zmieniał już zdanie np. w kwestii aborcji czy kary śmierci. Dla wielu zwolenników Bidena to jednak bardziej dowód na jego dążenie do kompromisu i wyczucie nastrojów społecznych.

Prof. Lewicki: Boję się świata, który będzie prowadził Biden. Będzie się wahał nad tym, ile cukru wsypać do kawy

Joe Biden to wyjątkowo nieatrakcyjny kandydat - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jego zdaniem dla Polski lepszym prezydentem byłby Donald Trump.

Taki właśnie miły pan, który nie lubi, nie ponosi odpowiedzialności - tak Bidena ocenił prof. Lewicki. Według niego Biden to typ "wiceprezydenta". Jak mu każe prezydent pojechać na pogrzeb, na ślub, na cokolwiek innego, to jedzie. I godnie reprezentuje. To jest jego natura - podkreślił Lewicki. Ja się trochę boję świata, który będzie prowadził Biden, bo to jest człowiek niedecyzyjny po prostu. On będzie się długo wahał nad tym, ile wsypać łyżeczek cukru do kawy - stwierdził.