​45. prezydent USA Donald Trump rozpoczął wczoraj wieczorem czasu lokalnego urzędowanie. Tuż po przybyciu do Białego Domu podpisał dekret w sprawie reformy ubezpieczeń zdrowotnych, którą wprowadził jego poprzednik, Barack Obama. Dekret zobowiązuje agencje federalne do "ograniczenia obciążeń" związanych z reformą ubezpieczeń zdrowotnych, zwaną Obamacare.

​45. prezydent USA Donald Trump rozpoczął wczoraj wieczorem czasu lokalnego urzędowanie. Tuż po przybyciu do Białego Domu podpisał dekret w sprawie reformy ubezpieczeń zdrowotnych, którą wprowadził jego poprzednik, Barack Obama. Dekret zobowiązuje agencje federalne do "ograniczenia obciążeń" związanych z reformą ubezpieczeń zdrowotnych, zwaną Obamacare.
Donald i Melania Trump /KEVIN DIETSCH / POOL /PAP/EPA

Już podczas kampanii wyborczej Donald Trump zapowiadał zniesienie tej reformy i stworzenie nowego systemu ubezpieczeń zdrowotnych.

W ceremonii podpisania dekretu wzięli udział m.in. zaprzysiężeni przez wiceprezydenta Mike'a Pence'a nowi ministrowie: obrony James Mattis i bezpieczeństwa narodowego John Kelly. ZOBACZ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO! 

Wcześniej, tuż po zaprzysiężeniu Trumpa na prezydenta, ich nominacje zatwierdził Senat USA. James Mattis i John Kelly to emerytowani generałowie piechoty morskiej. Mattis dowodził operacjami na Bliskim Wschodzie, a także stał na czele Centralnego Dowództwa. Od 2007 do 2010 roku był naczelnym dowódcą ds. transformacji w NATO, odpowiedzialnym za poprawę skuteczności militarnej Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nowy szef Pentagonu opowiada się za stanowczą polityką USA zwłaszcza wobec Iranu.

Kelly to emerytowany czterogwiazdkowy generał z 40-letnim stażem w piechocie morskiej. W latach 2012-16 kierował Dowództwem Południowym na Florydzie obejmującym rejon Ameryki Łacińskiej, będąc tym samym odpowiedzialnym m.in. za więzienie w amerykańskiej bazie wojskowej w Guantanamo na Kubie. Dowodził m.in. siłami USA walczącymi w zachodnim Iraku. W 2003 roku został pierwszym od 1951 roku pułkownikiem piechoty morskiej awansowanym do stopnia generała brygady podczas misji bojowej. Jego syn, również wojskowy, zginął w 2010 roku podczas walk w Afganistanie.

Cały piątek trwały w Waszyngtonie uroczystości inauguracji prezydentury Donalda Trumpa, których kulminacją było zaprzysiężenie go na 45. prezydenta USA. Z urzędem pożegnał się Barack Obama.
"Wszystko rozpoczyna się dzisiaj!" - napisał o świcie na Twitterze Trump.

Donald i Melania Trumpowie rozpoczęli dzień od godzinnego nabożeństwa w kościele episkopalnym św. Jana w pobliżu Białego Domu, który zwany jest "kościołem prezydentów". Potem oboje zostali przyjęci na herbacie w Białym Domu przez odchodzącego Baracka Obamę z żoną Michelle. Opuszczając Gabinet Owalny po raz ostatni, Obama zgodnie z tradycją pozostawił następcy list na biurku. Jego treści nie ujawniono.

Dwie pary prezydenckie - nowa i stara - pozowały do wspólnego oficjalnego zdjęcia. Donald Trump założył czerwony krawat, będący jego znakiem rozpoznawczym. Melania Trump wystąpiła w błękitnej pastelowej sukience od amerykańskiego projektanta Ralpha Laurena. Odebrano to jako nawiązanie do pamiętnej pierwszej damy Jackie Kennedy, która w uderzająco podobnym stroju wystąpiła na inauguracji swego męża Johna Fitzgeralda Kennedy'ego w 1961 roku.

Z Białego Domu Obamowie i Trumpowie pojechali jedną limuzyną na Kapitol, gdzie na trybunie ustawionej przed zachodnią fasadą gmachu czekali zaproszeni goście: kongresmeni, senatorowie (poza tymi, którzy zbojkotowali uroczystości), a także byli prezydenci: Jimmy Carter, George W. Bush i Bill Clinton z żoną Hillary, która była rywalką Trumpa w wyborach. Były prezydent George H.W. Bush nie wziął udziału w uroczystościach ze względu na zły stan zdrowia.

Trump złożył przysięgę w południe (czasu waszyngtońskiego), kładąc dłoń na dwóch Bibliach - tej samej, na którą przysięgał prezydent Abraham Lincoln, a także na egzemplarz, jaki dostał w 1955 roku od swej matki. Kilka minut wcześniej przysięgę złożył wiceprezydent Mike Pence. Zgodnie z tradycją zaprzysiężeniu towarzyszyły występy chórów wykonujących pieśni patriotyczne, a także modlitwy duchownych różnych religii i wyznań.

Inauguracyjne przemówienie Trumpa było echem haseł z jego kampanii wyborczej. Świeżo zaprzysiężony prezydent powiedział, że "zabierze władzę z Waszyngtonu" i obiecał "koniec masakrowania Ameryki". Mówił o odbudowie przemysłu, ochronie miejsc pracy i kierowaniu się dewizą "Ameryka przede wszystkim".

Po ceremonii Obamowie polecieli z Kapitolu śmigłowcem do bazy lotniczej Andrews, skąd były prezydent po raz ostatni zwrócił się do swoich zwolenników. Udowodniliście, jak wielka jest siła nadziei - powiedział. Była para prezydencka udała się na wakacje do Kalifornii.

Tuż po zaprzysiężeniu Trump podpisał jako prezydent pierwsze dokumenty. Wśród nich znalazły się: nominacje w jego gabinecie, ustanowienie Narodowego Dnia Patriotyzmu oraz ustawa umożliwiająca Jamesowi Mattisowi stanięcie na czele Pentagonu. Chodzi o uchylenie obowiązkowego okresu 7 lat między odejściem z wojska a objęciem wysokiego stanowiska w administracji.

Potem na Kapitolu odbył się tradycyjny lunch. Po wejściu na salę Trump od razu podszedł do stolika, przy którym siedziała Hillary Clinton, i uścisnął jej rękę.

Następnie nowo zaprzysiężony prezydent USA wyruszył limuzyną z Kapitolu do Białego Domu. Pokonując Pennsylvania Avenue, na krótko wysiadł wraz z żoną Melanią i synem Barronem, by pozdrowić tłumy zgromadzone wzdłuż alei.

Przez cały piątek uroczystościom inauguracji urzędowania Trumpa towarzyszyły protesty jego przeciwników. Na ogół miały spokojny przebieg, ale kilku miejscach doszło do starć z policją. Zamaskowani ludzie rozbijali witryny sklepowe i podpalali samochody. Policja użyła przeciwko nim m.in. gazu łzawiącego. Sześciu policjantów zostało lekko rannych, zatrzymano 217 osób.

Do pilnowania bezpieczeństwa podczas piątkowych uroczystości w Waszyngtonie zmobilizowano blisko 30 tys. policjantów i innych funkcjonariuszy.

(abs)