Sąd Najwyższy oddalił skargę złożoną przez byłego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara i senatora niezależnego Krzysztofa Kwiatkowskiego. Dotyczyła ona wytycznych Państwowej Komisji Wyborczej ws. liczenia głosów w wyborach parlamentarnych.

Zwracamy uwagę na absurdalność wytycznych PKW, która, nie wiedzieć czemu, chce wymagać od obwodowych komisji w kraju, co jest mniejszym problemem, ale przede wszystkim za granicą, zbiorczego protokołu zarówno z liczenia głosów do Sejmu, Senatu oraz referendum - stwierdził senator Krzysztof Kwiatkowski na środowej konferencji prasowej. PKW powinna stwierdzić jasno, że najpierw liczymy głosy w wyborach do Sejmu i Senatu, potem przekazujemy protokół, a następnie siadamy do liczenia głosów referendalnych - przekonywał były Rzecznik Praw Obywatelski Adam Bodnar.

Politycy podkreślali, że w przypadku niedostarczenia przez komisje protokołów z głosowań parlamentarnych i referendalnych w wyznaczonym terminie, wyniki w danej komisji zostaną unieważnione. Ostrzegali, że mogą zostać zmarnowane głosy polskich obywateli za granicą, których liczba w zbliżających się wyborach może być bardzo wysoka.

Jak Sąd Najwyższy uzasadnia decyzję o oddaleniu skargi?

W czwartek Sąd Najwyższy poinformował o oddaleniu skargi Kwiatkowskiego i Bodnara. "Sąd Najwyższy uznał, że wytyczne w tym zakresie prawidłowo realizują jednoznaczne postanowienie art. 230 § 2 Kodeksu wyborczego. Modyfikacja wytycznych w kierunku sugerowanym przez skarżącego oznaczałaby niekonstytucyjną ingerencję PKW w materię zastrzeżoną dla ustawodawcy. Sąd Najwyższy podkreślił, że aktem wykonawczym, jakim są uchwały PKW, nie można modyfikować treści powszechnie obowiązujących przepisów ustawy" - podkreślił sąd w komunikacie.

SN podkreślił też, że w porównaniu z poprzednimi latami komisji wyborczych będzie tym razem znacznie więcej i statystycznie każda z nich obejmować będzie mniejszą liczbę wyborców.

Według Sądu Najwyższego realizacja postulatów zgłaszanych przez Kwiatkowskiego i Bodnara skomplikowałaby prace komisji wyborczych i doprowadziłaby do tego, że wyniki wyborów poznalibyśmy znacznie później.

"Przepis art. 230 § 2 k. wyb. daje gwarancję, że potencjalne problemy z przekazaniem wyników głosowania Okręgowej Komisji Wyborczej w Warszawie I, z niewielkich obwodów zorganizowanych poza granicami kraju (częstokroć w obszarach targanych konfliktami lub nawiedzanych klęskami żywiołowymi) nie zablokują na bliżej nieokreślony czas ustalenia wyników wyborów i referendum w skali całego państwa" - zapewnił SN w komunikacie.

Były szef PKW twierdzi, że skarga była zasadna

W Rozmowie w południe w RMF FM i Radiu RMF24 były szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński uznał skargę złożoną przez Kwiatkowskiego i Bodnara za zasadną. 

Termin 24h nie powinien obowiązywać, jeśli chodzi o referendum. Komisja powinna w pierwszej kolejności policzyć głosy, które padły na kandydatów do Sejmu i Senatu, sporządzić protokół i ten protokół przesłać drogą internetową do komisji okręgowej w Warszawie. Trzeba też pamiętać, że sporo będzie protokołów wysyłanych przez komisje zagraniczne tym kanałem elektronicznym (...) często się zdarza, że podczas tego przesyłania może coś się zablokować przy dużej ilości przesyłanych szybko przed upływem 24 godzin protokołów - mówił Hermeliński. Przyznał też, że nie rozumie, dlaczego nakaz policzenia głosów w 24 h ma obowiązywać również w przypadku referendum. 

Liczą się przede wszystkim wybory. Najważniejsze jest, żeby wyborcy krajowi, zagraniczni mieli gwarancję, że ich głosy zostaną policzone przez komisje, sporządzony będzie protokół. Nie może być tak (...) że obywatel przychodzi do lokalu wyborczego, wypełnia kartę, wrzuca do urny, a potem, z przyczyn od niego niezależnych, z powodu niechlujstwa czy złej woli państwa, ten głos, ta karta trafia do kosza - tłumaczył były szef PKW.