Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla BBC przyznał, że to nie jest najlepszy czas na przeprowadzenie kontrofensywy. Ukraińska armia wciąż czeka na obiecane przez Zachód dostawy sprzętu. "Teraz stracilibyśmy zbyt wielu ludzi, to nie do przyjęcia" - tłumaczy prezydent Ukrainy i prognozuje, że ewentualny brak spektakularnego sukcesu kontrataku mógłby skutkować rozczarowaniem krajów partnerskich i - w konsekwencji - zmniejszeniem dostaw broni.

Z tym, co mamy, możemy iść do przodu i odnosić sukcesy. Ale stracilibyśmy wielu ludzi. Myślę, że to jest nie do przyjęcia. Dlatego musimy poczekać. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu  - przekazał w wywiadzie dla BBC Wołodymyr Zełenski.

Ten komunikat w pełni pokrywa się ze słowami ukraińskiego prezydenta z zeszłego tygodnia. Wówczas Zełenski powiedział w jednym ze swoich wieczornych przemówień, że "rozmowy z partnerami w sprawie dostaw przebiegają bardzo pomyślnie" i dodał, że "trwają przygotowania do wydarzeń, które nadejdą w maju i czerwcu".

Póki co jednak przedstawiciele Kijowa są ostrożni i tonują hurraoptymistyczne nastroje związane z kontrofensywą. Wcześniej zrobił to minister obrony Ołeksij Reznikow, który w wywiadzie dla "Washington Post" stwierdził, że atak w obecnej sytuacji "mógłby nie sprostać oczekiwaniom partnerów".

Zełenski określił brygady bojowe, z których część była szkolona przez kraje NATO, jako "gotowe", ale powiedział, że armia nadal potrzebuje "pewnych rzeczy", w tym pojazdów opancerzonych, które "docierają partiami".

Ukraiński prezydent wyraził jednak pewność, że ukraińskie wojsko może posunąć się naprzód i ostrzegł przed ryzykiem "zamrożonego konfliktu", na który jak powiedział, Rosja liczy.

W Kijowie wiedzą, że sukces musi być znaczący

Zełenski i pozostali politycy i dowódcy ukraińscy wiedzą, że brak spektakularnego sukcesu na froncie mógłby skutkować wzmocnieniem pozycji tych, którzy na Zachodzie reprezentują opcję pokoju za wszelką cenę. A Ukraina nie zamierza bez walki oddawać utraconych terytoriów. 

Każdy będzie miał jakiś pomysł. (Ale) nie mogą naciskać na Ukrainę, by oddała terytoria. Dlaczego jakikolwiek kraj świata miałby oddać Putinowi swoje terytorium? - pyta retorycznie Wołodymyr Zełenski.

Zełenski odrzucił też obawy o utratę wsparcia USA, jeśli prezydent Joe Biden, który przyrzekł wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne, nie zostanie ponownie wybrany w 2024 roku. Jak zauważył, Ukraina wciąż cieszy się poparciem obu partii w Kongresie USA i wyniki wyborów nie powinny mieć wpływu na skalę amerykańskiej pomocy dla Kijowa.