"To może mieć ogromne konsekwencje dla naszego kraju, jeśli będziemy mieli po wojnie nieleczony zespół stresu pourazowego" - podkreśla w rozmowie z magazynem "Time" pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska, która zaangażowała się w działania mające zapewnić Ukraińcom powszechny dostęp do pomocy psychologicznej. Jak przyznaje, jej również nie ominęły problemy na tym tle, związane z rosyjską inwazją. "Każdego dnia czytasz i słyszysz o ofiarach. Wchłaniasz te informacje i ma to swoje efekty. Wszyscy, łącznie ze mną, poczuliśmy, że nasz stan psychiczny nie jest taki, jak powinien być. Nikt z nas nie czuje się OK" - zauważa.

"To może mieć ogromne konsekwencje dla naszego kraju, jeśli będziemy mieli po wojnie nieleczony zespół stresu pourazowego" - podkreśla w rozmowie z magazynem "Time" pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska, która zaangażowała się w działania mające zapewnić Ukraińcom powszechny dostęp do pomocy psychologicznej. Jak przyznaje, jej również nie ominęły problemy na tym tle, związane z rosyjską inwazją. "Każdego dnia czytasz i słyszysz o ofiarach. Wchłaniasz te informacje i ma to swoje efekty. Wszyscy, łącznie ze mną, poczuliśmy, że nasz stan psychiczny nie jest taki, jak powinien być. Nikt z nas nie czuje się OK" - zauważa.
Ołena Zełenska na zdj. z 2019 r. / Toms Kalnins /PAP/EPA

Jak podkreśla "Time", według szacunków ukraińskiego resortu zdrowia 15 milionów Ukraińców będzie potrzebować opieki psychologicznej w wyniku przeżyć wojennych. Ołena Zełenska w maju uruchomiła program, który ma sprawić, że każdy Ukrainiec będzie miał dostęp do pomocy psychologicznej. Zakłada on m.in. uruchomienie telefonów interwencyjnych, szkolenie terapeutów i wsparcie ekspertów zagranicznych. 

Nie mamy zaufania do terminów z cząstką psycho- - tłumaczy w rozmowie z magazynem "Time" Zełenska. Mówiąc o swoich działania pierwsza dama Ukrainy używa anglojęzycznego terminu "mental health". Jak dodaje, mieszkańcy Ukrainy kojarzą psychoterapię z państwowymi szpitalami psychiatrycznymi, w których izolowano chorych od społeczeństwa. Pokolenia Ukraińców uczyły się po cichu radzić ze swoimi traumami. Poradź sobie z tym, przezwycięż to, a jeśli narzekasz to jesteś słaby - opisuje utrwalone podejście do tych problemów pierwsza dama Ukrainy. 

W rozmowie z magazynem "Time" Zełenska wspomina też moment, gdy po rozpoczęciu wojny wraz z dziećmi musiała pożegnać się z mężem i schronić w bezpiecznym miejscu. Jak relacjonuje, oboje starali się wtedy zachować spokój z myślą o dzieciach. Pożegnanie było krótkie, spokojne i pozbawione sentymentalizmu. Nie weszli nawet do prywatnych pomieszczeń w kancelarii prezydenta, ale uściskali się w holu. 

Zełenska dostawała propozycje, by razem z dziećmi schronić się na czas wojny poza granicami Ukrainy, ale z nich nie skorzystała. Odrzuciła też możliwość schronienia się w podziemnym bunkrze. "Time" podkreśla, że była zmuszona zmieniać miejsce zakwaterowania z powodów bezpieczeństwa. Do tej pory mieszka z dziećmi w innym miejscu niż jej mąż. 

Pierwsza dama Ukrainy wspomina niepewność, jaka towarzyszyła jej zwłaszcza w pierwszych dniach wojny. Myślisz, że już jesteś bezpieczna. Nie wiesz, co przyniosą dwie najbliższe godziny - wspomina. Przyznaje, że wyrobiła sobie zwyczaj korzystania z udogodnień, jakie dawało aktualne lokum. Nigdy nie wiesz, kiedy następnym razem będziesz miała czas i kiedy weźmiesz normalny prysznic - przyznaje. 

Zełenska opowiada, że tuż po wybuchu wojny ze względów bezpieczeństwa nie mogła się porozumiewać z mężem poprzez wideorozmowy i tygodniami kontaktowali się tylko przez bezpieczne linie telefoniczne. Dzieci oglądały przemówienia Zełenskiego w telewizji, co mimo trudnej tematyki, którą w nich poruszał - dawało im pewien komfort. Mogły zobaczyć, że tato jest w pracy i wygląda w porządku. Była w tym pewna stabilność - zauważa pierwsza dama Ukrainy. 

Małżonka Wołodymyra Zełenskiego po rozpoczęciu wojny wstrzymała się m.in. z projektami edukacyjnymi i pracą nad scenariuszami do programów komediowych, którą kontynuowała po tym, jak została pierwszą damą. Przed wojną mogłam robić jedno i drugie. Teraz już nie - mówi w rozmowie z magazynem "Time".