Najemnicy Grupy Wagnera nie zabalowali długo na Białorusi. Po nieco ponad trzech miesiącach część z nich z powrotem trafiła na front we wschodniej Ukrainie. Ich zadaniem jest uzupełnienie niedoborów kadrowych w rosyjskiej armii i powstrzymanie ukraińskiej ofensywy w rejonie Bachmutu w obwodzie donieckim.

O powrocie najemników Grupy Wagnera na front we wschodniej Ukrainie już kilka dni temu wspominały rosyjskie prowojenne kanały na Telegramie.

Powiązany z Grupą Wagnera kanał "Grey Zone" napisał w sobotę, że "wagnerowcy kroczą w kierunku Bachmutu". Jednocześnie podkreślono, że mowa o najemnikach, którzy odmówili udziału w czerwcowym buncie szefa Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna.

"Zapewniamy, że ci ludzie nie mają nic wspólnego z Grupą Wagnera, więc nikt nie wypowiada się w ich imieniu" - napisano.

Trzy dni później powiązany z resortem obrony kanał "Rybar" poinformował, że "jednostki Grupy Wagnera zaczęły wracać do Bachmutu, aby przeprowadzić kontrofensywę w celu odzyskania utraconych wcześniej pozycji". Kanał również podkreślił, że chodzi o grupę najemników, która "po buncie odcięła się od głównych sił Grupy Wagnera".

Ukraińscy wojskowi potwierdzają

Doniesienia rosyjskich kanałów na Telegramie potwierdził w rozmowie z amerykańską stacją ukraiński żołnierz o pseudonimie "Groove". Tak, wagnerowcy też tu są. Szybko zmienili dowódcę i wrócili - powiedział.

Wojskowy zasugerował, że pojawienie się Grupy Wagnera może wynikać z niedoborów kadrowych w rosyjskiej armii. (Rosja) zebrała żołnierzy z pobliskich odcinków i przeniosła ich tutaj. Nie zostało ich zbyt wiele - dodał "Groove".

Słowa ukraińskiego żołnierza w komentarzu dla portalu RBK-Ukraina potwierdził rzecznik Wschodniego Zgrupowania Sił Zbrojnych Ukrainy Ilja Jewłasz. Podliczył on, że w białoruskich Osipowiczach, gdzie znajdowały się przygotowane przez Alaksandra Łukaszenkę obozy, stacjonowało ok. 8 tys. najemników.

Duża część z nich miała wyjechać do Afryki, gdzie Grupa Wagnera też uczestniczy w różnego rodzaju operacjach. Pozostali mieli podpisać kontrakty z Ministerstwem Obrony Federacji Rosyjskiej i wyjechać do Rosji w charakterze instruktorów lub na Ukrainę, by walczyć po stronie sił rosyjskich.

Zdaniem Jewłasza, mowa o ok. 500 najemnikach. Rzecznik Wschodniego Zgrupowania SZU dodał, że to najlepiej wyszkolona część rosyjskiej armii, jednak przekonywał, że nie odegra znaczącej roli w walkach.

Trupie czaszki na południu

Co ciekawe, pojawiły się również doniesienia o wagnerowcach walczących nie tylko we wschodniej Ukrainie, ale i na południu kraju. Dowodzący kontrofensywą na południowej linii frontu gen. Ołeksandr Tarnawski w rozmowie z CNN przyznał, że charakterystyczne emblematy wagnerowców z trupią czaszką "pojawiają się tu i ówdzie".

Żołnierze ukraińscy na różnych odcinkach frontu obserwują też czasami specyficzne działania Rosjan. Widzimy działania odstraszające, wykonywane przez (rosyjskie) oddziały w sposób niestandardowy. To nam daje do myślenia: "Może pojawił się Wagner?" - powiedział Tarnawski.

Bunt Grupy Wagnera

W maju 2023 roku szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn ogłosił zdobycie Bachmutu w obwodzie donieckim, o które walki toczyły się od 1 sierpnia 2022 roku. Przywódca wagnerowców wielokrotnie podkreślał, że to jego ludzie zajęli miasto.

24 czerwca doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a przywódcą najemników Jewgienijem Prigożynem. Domagał się on "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia ministra obrony Siergieja Szojgu.

Wagnerowcy najpierw zajęli Rostów nad Donem, w tym siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyli w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy. Najemnicy, którzy dotarli do obwodu lipieckiego, mieli znajdować się 200 km od stolicy Rosji.

Bunt zakończył się po negocjacjach przywódcy wagnerowców z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpić ("w celu uniknięcia rozlewu krwi") i wieczorem rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji. Na mocy porozumienia najemnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Grupie Wagnera, mogli wyjechać na Białoruś.

Jak informowały pod koniec lipca ukraińska straż graniczna i brytyjskie ministerstwo obrony, do bazy wojskowej we wsi Cel w środkowej Białorusi przybyło do tamtego czasu co najmniej kilka tysięcy rosyjskich najemników. Później pojawiły się doniesienia, że część z nich wyjechała do krajów Afryki. Niewielka grupa pozostała na Białorusi, by szkolić jednostki specjalne tamtejszego MSW, a jeszcze inni wagnerowcy zgodzili się na służbę w rosyjskiej armii i powrót na front na Ukrainie.

23 sierpnia Prigożyn, a także inni przedstawiciele kierownictwa wagnerowców, m.in. Dmitrij Utkin, zginęli w katastrofie lotniczej w obwodzie twerskim. W ocenie większości analityków, ich śmierć była zemstą Kremla za czerwcowy bunt i "marsz na Moskwę".