Najważniejsi przywódcy Europy spotykają się w Paryżu, by rozmawiać o wsparciu dla Ukrainy. To może być spotkanie ostatniej szansy. UE musi się spieszyć z dostawami dla Kijowa, bo nawet amunicja siłom ukraińskim wyczerpuje się w zastraszającym tempie. Wśród zaproszonych do stolicy Francji jest prezydent Andrzej Duda.

Z apelem do europejskich przywódców zwrócił się Wołodymyr Zełenski - "Zwycięstwo, bądź porażka Ukrainy zależy od was" - przekazał ukraiński prezydent. Zełenski zdaje sobie sprawę, że sytuacja jest krytyczna, a spotkanie w Paryżu może być ostatnim, gdy uda się przekonać czołowych europejskich polityków do bardziej zdecydowanej reakcji. W Paryżu jest Olaf Scholz, Andrzej Duda i oczywiście Emmanuel Macron.

Jeżeli przywódcy z Europy nie podejmą decyzji o udzieleniu natychmiastowego wsparcia Kijowowi, sytuacja na froncie stanie się dla Ukrainy krytyczna - choć nie brakuje głosów, że być może już jest za późno.

"Nie jesteśmy zmęczeni"

Ton dyskusji trwającej w Paryżu nadał Pałac Elizejski. Macron zwołuje naradę także po to, by dokonać ponownej mobilizacji Zachodu w kontekście rosyjskie zagrożenia. "Chodzi o zaprzeczenie wrażeniu, że wszystko się rozpada, potwierdzenie, że nie jesteśmy zmęczeni i że jesteśmy zdeterminowani, aby powstrzymać rosyjską agresję. Chcemy wysłać Putinowi jasny sygnał, że na Ukrainie nie zwycięży" - przekazała kancelaria prezydenta Francji.

Oczywiście słowa i zapewnienia, to jedno, a realia - drugie. Francja, Niemcy i Włochy podpisały w ostatnich dniach z Ukrainą umowy o bezpieczeństwie. Problem polega jednak na tym, że pomoc dla Ukrainy z UE przychodzi z opóźnieniami. Kijów podkreśla, że nawet połowa broni z krajów UE przychodzi zbyt późno.

"Każdy robi wszystko, co w jego mocy, jeśli chodzi o dostawy broni. Wszyscy musimy być w stanie wspólnie działać lepiej, każdy według swoich możliwości" - podkreśla Pałac Elizejski cytowany przez "Le Figaro", ale za kulisami mówi się o tarciach między choćby Paryżem i Berlinem, które mają oskarżać się wzajemnie o niedostateczne działania. Faktem jednak jest, że w momencie, gdy wsparcie z USA zostało wstrzymane, zarówno Francja, jak i Niemcy nie zrobiły wszystkiego, by Ukraińcy mieli czym się bronić przed Rosjanami. 

"Gdyby Ukraina miała już myśliwce F-16, gdyby miała niemieckie rakiety Taurus, dzisiaj bylibyśmy świadkami zupełnie innego konfliktu" - przyznała amerykańska dyplomatka Debra Cagan. "Niezdecydowanie powoduje więcej śmierci i zniszczenia" - dodała.

Amunicji dla Ukrainy szukają nawet w Afryce

Europa prowadzi wyścig z czasem o zdobycie amunicji artyleryjskiej - opisuje tygodnik "Spiegel" i podkreśla, że poszukiwania prowadzone są na całym świecie, w tym w Indiach i w Afryce. "Próbujemy pozyskać amunicję z całego świata. Ukraina jej pilnie potrzebuje (...), to jedyna szansa na powstrzymanie Rosjan" - potwierdził generał Bundeswehry Christian Freuding, który od początku wojny koordynuje dostawy broni dla Kijowa z ramienia ministerstwa obrony.

Pod koniec marca 2023 roku szefowie państw UE podjęli decyzję o dostarczeniu Ukrainie miliona sztuk amunicji artyleryjskiej w ciągu dwunastu miesięcy. Jak niedawno przyznał szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, w wyznaczonym terminie uda się zebrać jedynie połowę założonej ilości.

Dodatkowo zachodni przemysł zbrojeniowy nadal nie zwiększył swoich mocy produkcyjnych. "Są plany budowy nowych fabryk przez Rheinmetall, ale także dużych producentów broni w USA. Projekty te nie są w stanie zrekompensować obecnego niedoboru" - zaznaczył "Spiegel".

W niemieckim departamencie obrony "przeprowadzane są burze mózgów", podczas których poszukuje się źródeł dostępnej amunicji. "Pieniędzy nie brakuje" - wyjaśnił  gen. Freuding. Tylko na rok 2024 rząd federalny przeznacza ok. 7 mld euro na pomoc w zakresie broni.