Aleksandr Łukaszenka polecił sprawdzić gotowość bojową Sił Zbrojnych Białorusi. Jak przekazało ministerstwo obrony, po drogach może przemieszczać się sprzęt wojskowy.

Białoruski dyktator polecił dziś sprawdzić gotowość bojową Sił Zbrojnych. Ministerstwo obrony w komunikacie przekazało, że "działania mają charakter kompleksowy i pozwolą na określenie zdolności dowódców do kierowania podległymi jednostkami wojskowymi i pododdziałami w momencie doprowadzenia ich do wyższych poziomów gotowości bojowej, a także gotowości jednostek wojskowych do wykonywania powierzonych im zadań w wyznaczonym terminie". 

Poinformowano także, że podczas inspekcji po białoruskich drogach będzie przemieszczał się sprzęt wojskowy. "Możliwe są czasowe ograniczenia ruchu dla transportu cywilnego na drogach publicznych" - przekazano. 

Łukaszenka grozi "najstraszniejszą bronią"

W piątek, jak co roku, Łukaszenka wygłosił przemówienie przed białoruskim parlamentem. Białoruski dyktator stwierdził, że "nigdy w historii" kraj nie zbliżył się do "tak niebezpiecznej granicy" i należy zwrócić uwagę na suwerenność państwa.  

Wezwał Ukrainę do tego, by zasiadła do rozmów pokojowych, zanim konflikt będzie eskalował. Spróbuję zaryzykować i zaproponować zaprzestanie działań wojennych - mówił. Zaproponował ogłoszenie rozejmu "bez prawa przemieszczania się, przegrupowywania wojsk, bez prawa do przekazywania broni, amunicji, personelu i sprzętu".

A jeśli Zachód po raz kolejny spróbuje wykorzystać przerwę w działaniach wojennych do wzmocnienia swoich działań oszustwem, Rosja jest gotowa do użycia pełnej siły kompleksu wojskowo-przemysłowego i armii, aby zapobiec eskalacji konfliktu - mówił. Stwierdził, że Moskwa może użyć "amunicji fosforowej, zubożonego i wzbogaconego uranu".

Przekonywał, że Ukraina nie jest w stanie pokonać Rosji. Niemożliwe jest pokonanie potęgi nuklearnej. Jeśli kierownictwo rosyjskie uzna, że sytuacja grozi upadkiem Rosji, zostanie użyta najstraszniejsza broń. Nie można na to pozwolić - mówił.  

Łukaszenka podkreślił także, że sam zwrócił się do prezydenta Rosji Władimira Putina o "zwrócenie Białorusi broni jądrowej", by "zapewnić pokój narodowi białoruskiemu".

Nie chcemy już żyć pod batem i nie będziemy niewolnikami - powiedział Łukaszenka.

Łukaszenka straszy NATO

Dyktator po raz kolejny straszył, że Zachód przygotowuje się do inwazji na Białoruś. Twierdził, że przerzut wojsk do krajów graniczących przyspiesza. Stwierdził, że w Polsce i krajach bałtyckich stacjonuje 21 tys. wojskowych, 250 czołgów, prawie 500 pojazdów opancerzonych i ok. 150 samolotów i śmigłowców.

Cała ta armada demonstracyjnie ćwiczy w pobliżu granicy z Białorusią i Rosją - mówił.

Oskarżył także Polskę o to, że rozbudowując armię, szykuje się do ataku. Przekonywał, że to "celowy zabieg Amerykanów".

Rosja wysyła broń jądrową na Białoruś

24 lutego ub. roku Rosja najechała na Ukrainę. Wojska rozpoczęły inwazję także z terytoriów Białorusi. Wielokrotnie pojawiały się doniesienia, że Kreml naciska na Łukaszenkę, by zaangażował w wojnę także swoje wojska. Białoruski dyktator jednak zapewniał, że tego nie zrobi. Jednocześnie wspiera Moskwę, obwiniając o konflikt siły ukraińskie, które według niego szykowały atak.

W zeszłym tygodniu Moskwa ogłosiła plany rozmieszczenia broni jądrowej na Białorusi, twierdząc, że robi to w odpowiedzi na dostarczenie Ukrainie przez Wielką Brytanię uzbrojenia i amunicji zawierającej zubożony uran. Według Władimira Putina przekazano już Białorusi m.in. dziesięć samolotów, które mogą przenosić pociski jądrowe, a do 1 czerwca mają zostać zbudowane magazyny do przechowywania tej broni.

Z kolei wczoraj ambasador Rosji w Mińsku Borys Gryzłow powiedział na antenie białoruskiej telewizji, że obiekt, w którym będzie przechowywana broń na terytorium Białorusi, będzie gotowy do 1 lipca - podaje portal kyivindependent.com. Z zapowiedzi Gryzłowa wynika, że rosyjska broń jądrowa może zostać zlokalizowana przy granicą z Polską, a więc i całego Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Broń nuklearna umieszczona na zachodnich granicach Białorusi pozwoli lepiej zagwarantować jej bezpieczeństwo - stwierdził Gryzłow.