Miasto Chersoń walczy - zapewniają Ukraińcy. Rosjanie są na ulicach miasta, przejęli dworzec kolejowy oraz port. Miastu grozi katastrofa humanitarna, potrzebujemy „zielonego korytarza” do ewakuowania ludności - napisał na Facebooku mer Ihor Kołychajew.

Przez całą noc z wtorku na środę miasto było ostrzeliwane, na ulicach trwały walki, a do miasta w nocy wjechał rosyjski sprzęt - podała BBC Ukraina. Portal przytoczył też wypowiedź mera: "Chersoń to Ukraina".

Rosyjski szturm na Chersoń rozpoczął się w nocy z poniedziałku na wtorek. We wtorek wieczorem Kołychajew informował, że miasto jest otoczone.

Wcześniej mer tego 300-tysięcznego miasta powiedział lokalnej stacji radiowej, że rosyjscy żołnierze opanowali dworzec kolejowy oraz port.

Około południa dotarła nowa informacje z Chersonia - o gwałtownych walkach. Doradca prezydenta Zełenskiego Oleksij Arestowycz zapewnia, że na ulicach wciąż trwają walki i miasto nie skapitulowało.

W internecie są nagrania pokazujące, że na ulicach miasta naprzeciw czołgów i wozów opancerzonych stają mieszkańcy z niebiesko-żółtymi flagami.

 

Na nagraniach miejskich kamer przemysłowych rano widać było sprzęt wojskowy stojący przed budynkiem regionalnej administracji.

Cytowany przez BBC mer mówił, że zginęło wiele osób, zarówno żołnierzy, jak i osób cywilnych.

Kołychajew zaapelował do ukraińskich władz centralnych oraz organizacji międzynarodowych o pomoc w zorganizowaniu korytarza do zbierania setek zwłok i umożliwienia przywożenia do Chersonia żywności i lekarstw.

Część z chersońskich ulic jest pozbawiona prądu oraz wody.

Mieszkańcy starają się nie opuszczać swoich domów. Sklepy pozostają zamknięte.

Wczoraj szef władz obwodu chersońskiego Hennadij Łahuta przekazał, że przez miasto przemieszczała się kolumna rosyjskich wojsk, która brała mieszkańców za zakładników, by - według jego twierdzeń - wykorzystać ich jako żywe tarcze.

Chersoń leży na północny zachód od okupowanego przez Rosjan Krymu. Region ten pozostaje jednym z miejsc najostrzejszych walk.