Wydaje się, że spotkanie premierów Ukrainy i Słowacji w Użhorodzie na Zakarpaciu przyniosło pozytywne skutki. Denys Szmyhal poinformował bowiem, że Bratysława nie będzie blokowała zakupów uzbrojenia dla Ukrainy od prywatnych słowackich przedsiębiorstw i poprze dążenia Kijowa do integracji europejskiej.

Spotkanie Denysa Szmyhala i Roberta Fico

"Rząd Słowacji nie będzie blokował zakupów przez Ukrainę uzbrojenia i sprzętu wojskowego od słowackiego biznesu. Będziemy współpracowali w zakresie dostaw sprzętu do budowy obronnych umocnień granicznych przez słowacką firmę" - oświadczył na Telegramie Denys Szmyhal.

Jak dodał, zgodnie z zawartymi podczas spotkania ustaleniami Słowacja będzie wspierać unijny program Ukraine Facility, który przewiduje przeznaczenie na pomoc Ukrainie do 2027 r. 50 mld euro.

"Premier Robert Fico zapewnił mnie o całkowitym poparciu dążeń Ukrainy do integracji europejskiej" - podkreślił premier Ukrainy.

Strony podpisały wspólne oświadczenie, które ma wzmocnić relacje między dwoma państwami. Potwierdzono w nim gotowość do dalszej współpracy "mającej na celu poszanowanie integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy w jej granicach uznanych na arenie międzynarodowej".

W dokumencie znalazły się ponadto słowa o wsparciu Formuły Pokojowej prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i ważnej roli Słowacji w odbudowie Ukrainy. W kolejnym punkcie oświadczenia zwrócono uwagę na znaczenie udziału Słowacji w rozminowywaniu Ukrainy.

Przed wizytą w Ukrainie Robert Fico mówił co innego

W sobotę, przed wizytą w Ukrainie, Robert Fico udzielił wywiadu słowackiemu radiu publicznemu, w którym uznał, że Ukraina nie jest państwem w pełni suwerennym, gdyż od 2014 roku znajduje się pod "totalnym wpływem i kontrolą USA".

Premier Słowacji zapowiedział wówczas, że powie ukraińskiemu odpowiednikowi, iż jest przeciwnikiem członkostwa Ukrainy w NATO, gdyż uważa to za ryzyko wybuchu trzeciej wojny światowej. Słowacki polityk stwierdził również, że militarne rozstrzygnięcie konfliktu w Ukrainie nie istnieje i zasugerował, że Ukraina będzie musiała oddać część swojego terytorium.

Musi dojść do jakiegoś kompromisu, który będzie bardzo bolesny dla obu stron. A na co oni czekają? Że Rosjanie opuszczą Krym, Donbas i Ługańsk? To nierealne - mówił szef słowackiego rządu.

Słowacja zmieniła politykę zagraniczną

Od pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na Ukrainę Słowacja była jednym z najzagorzalszych sojuszników Ukrainy. Bratysława jako pierwsza przekazała Kijowowi systemy obrony powietrznej, a także przyjęła dziesiątki tysięcy uchodźców.

Wszystko się zmieniło po tym, jak do władzy doszła Partia Kierunek-Słowacja Socjaldemokracja, na czele której stoi Robert Fico. Były premier nigdy nie ukrywał swoich sympatii do Kremla i obwiniał "ukraińskich nazistów i faszystów" o sprowokowanie prezydenta Rosji Władimira Putina do rozpoczęcia inwazji, powielając fałszywą narrację Kremla.

Grigorij Mesežnikov, politolog i jeden z doradców słowackiego rządu, powiedział w rozmowie ze stacją CNN, że podobnie jak wielu sympatyków Kremla, Fico nazywa swoje wsparcie dla Moskwy "inicjatywą pokojową".

On i jemu podobni argumentują, że nie powinniśmy wysyłać broni na Ukrainę, bo to przedłuża wojnę. Mówią, że będzie pokój, jeśli przestaniemy wysyłać broń na Ukrainę. W istocie więc nie są oni propokojowi, a prorosyjscy - zauważył.

Fico dobrze wiedział, jak zyskać poparcie rodaków. Według sondażu przeprowadzonego jeszcze przed ubiegłorocznymi wyborami przez GlobSec, think tank z siedzibą w Bratysławie, zaledwie 40 proc. Słowaków uważało, że Rosja jest odpowiedzialna za wojnę w Ukrainie. Był to najniższy odsetek spośród ośmiu państw Europy Środkowo-Wschodniej i krajów bałtyckich, w których GlobSec przeprowadził badanie. Dla porównania - 71 proc. Czechów obwiniało Rosję za rozpoczęcie wojny.

To samo badanie wykazało, że 50 proc. Słowaków postrzega Stany Zjednoczone jako zagrożenie dla bezpieczeństwa. To zaskakujące, wszak Waszyngton od lat jest sojusznikiem Bratysławy.

Dominika Hajdu z GlobSec stwierdziła, że Słowacja jest wyjątkowo podatna na rosyjską propagandęNiektóre partie szerzą tę samą narrację - na przykład, że to Zachód próbuje nas "wciągnąć" w wojnę i że każdy, kto jest proukraiński, jest automatycznie antysłowacki - powiedziała.