"Liczymy, że Zachód nam pomoże" - słychać na ulicach Kijowa. "Nikt nie będzie umierał za Kijów" - mówi Bruksela. Sprzeczne oczekiwania, różne strategie i wspólna nadzieja: że Putin nie zaatakuje. Jak kryzys na granicy ukraińsko-rosyjskiej widzą sami Ukraińcy, a co on nim mówi się w Waszyngtonie, Brukseli i Londynie? Posłuchajcie dyskusji naszych korespondentów.

Dwa, trzy tygodnie temu na ulicach Kijowa nie dało się odczuć napięcia tak bardzo, jak teraz. Ale do pełnej wojny szykują się nieliczni - mówił specjalny wysłannik RMF FM Mateusz Chłystun, który śledzi wydarzenia bezpośrednio na ulicach Kijowa.

Jak dodaje, Ukraińcy są przekonani, że ich armia będzie w stanie dać opór rosyjskiej agresji. Ukraina jest na tyle silnym państwem, że sobie poradzi. Zwłaszcza, że zza oceanu napłynęła pomoc w postaci broni i amunicji - uspokajają jakby samych siebie mieszkańcy Kijowa.

Jednocześnie liczą, że Zachód nie zostawi Ukrainy, gdy na jej ziemie wjadą rosyjskie czołgi, a niebo nad Kijowem rozświetli się od rosyjskich rakiet.

Tyle, że tę perspektywę niekoniecznie podzielają urzędnicy w Brukseli - mówi nasza unijna korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginon. Ukraina nie jest członkiem NATO. Nikt za Kijów nie będzie umierać. To trzeba jasno powiedzieć. NATO nie pomoże Ukrainie, Ukraina mu się bronić sama - rozwiewa wątpliwości naszych wschodnich sąsiadów.

Podobne głosy słychać w Waszyngtonie. Joe Biden powiedział wyraźnie: Nie wyślę żołnierzy na Ukrainę - przypomina nasz amerykański korespondent Paweł Żuchowski. Dodaje też, że prezydent USA zaapelował do amerykańskich obywateli, żeby jak najszybciej opuścili Ukrainę. Ewakuujcie się, bo jeśli zaczną spadać pociski, to my wam nie pomożemy - mówił.

 Tak jasna deklaracja, że Waszyngton jest gotowy zostawić nawet swoich obywateli bez wsparcia, nie pozostawia złudzeń - Ameryka nie zamierza się angażować w konflikt militarny nad Dnieprem.

 

Co oczywiście nie oznacza, że Zachód będzie biernie przyglądał się, jak Putin podbija Ukrainę.

Katarzyna Szymańska-Borginon mówi, że w Brukseli jest zgoda w 90 proc. na nałożenie kolejnych sankcji, gdyby doszło do inwazji. Użycie tego narzędzia zapowiada też Londyn.

W brytyjskim parlamencie jest projekt umożliwiający nałożenie sankcji na Rosję. Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, rosyjskie banki, firmy energetyczne czy sam prezydent Putin nie będą mogli spać spokojne, bo Rosjanie mają w Londynie mnóstwo biznesów - objaśnia nasz dziennikarz w Londynie Bogdan Frymorgen.

 

Przypomina też, że Londyn prześmiewczo zwany jest jednym z lubionych miejsc inwestycji rosyjskich oligarchów, przez co stolicę Anglii z przymrużeniem oka nazywa się "Londongradem". Rosjanie zainwestowali w londyńskie nieruchomości przynajmniej miliard funtów, a na miejscowej giełdzie działa co najmniej 60 rosyjskich firm.

Czy odcięcie od europejskich rynków wystarczy, żeby ostudzić imperialne zapędy Władimira Putina i jakie jeszcze pomysły mają Waszyngton, Bruksela, Kijów i Londyn na to, żeby powstrzymać prezydenta Rosji? Obejrzyjcie rozmowę naszych korespondentów!

Czy wschód Europy stanie w ogniu i Rosja zaatakuje Ukrainę? O gorącej sytuacji wokół Ukrainy rozmawiali nasi korespondenci: Bogdan Frymorgen, Paweł Żuchowski, Katarzyna Szymańska-Borginion i Mateusz Chłystun. Debatę prowadził dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda.

Czy Rosja zaatakuje Ukrainę?

Od tygodni rosyjskie wojska koncentrują się przy granicy z Ukrainą. Działania te wywołują poważne obawy w krajach zachodnich, których przywódcy uważają, że istnieje ryzyko działań zbrojnych ze strony tego kraju. Moskwa twierdzi, że nie ma takich planów i oskarża Zachód o "histerię".

Tymczasem Rosja jasno powtarza swoje żądania. Moskwa chce m.in. zakończenia wsparcia militarnego NATO dla Ukrainy, odstąpienia od rozszerzania Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz zakończenia wszelkiej aktywności militarnej niedaleko granic Rosji.

W odpowiedzi na żądania Rosji ukraiński prezydent jeszcze w poniedziałek powtórzył, że sprawa ewentualnego przyłączenia Ukrainy do NATO to kwestia wyłącznie ukraińskich decyzji.

Dziś na Ukrainie obchodzony jest Dzień Zjednoczenia. 16 lutego był wskazywany jako możliwa data potencjalnego rosyjskiego ataku na Ukrainę.