Ma ponad 10 tysięcy obserwujących na Telegramie, jest blogerem i - jak się okazało - pracuje dla rosyjskiego wywiadu. Mieszkaniec Wasyliwki w obwodzie zaporoskim ma poważne kłopoty, bo ukraińskie służby właśnie go namierzyły.

"Aby rozpropagować ideę ruskiego miru na okupowanych terenach regionu wasylowskiego, stworzył własny kanał telegramowy" - przekazała zaporoska prokuratura.

Komunikat śledczych jest jasny - mieszkańcowi Wasyliwki postawiono zarzut zdrady stanu.

Bloger regularnie zapełniał swój kanał na Telegramie treściami wspierającymi politykę okupantów i dyskredytował władze w Kijowie i ukraińskie wojsko.

Co więcej, w publikowanych postach namawiał obserwujących do dzielenia się informacjami o lokalizacji ruchu wojsk Ukrainy, czy rezultatach ostrzału artyleryjskiego i rakietowego infrastruktury krytycznej.

Ale to nie koniec, bo 30-latek zajmował się też regularną rekrutacją agentów do rosyjskich służb wywiadowczych. "Identyfikował chętnych do pomocy okupantom i kontaktował ich z przedstawicielami służb specjalnych Federacji Rosyjskiej" - napisała zaproroska prokuratura.

Według informacji SBU mężczyzna ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości na tymczasowo okupowanej części południowej Ukrainy, ale funkcjonariusze już ustalili miejsce jego pobytu.

"Sprawca zostanie ukarany" - podają ukraińskie służby i sugerują, że schwytanie blogera, jest kwestią czasu. 

Grozi mu 15 lat więzienia lub dożywocie i konfiskatą mienia.