Rosjanie posuwają się naprzód w obwodzie ługańskim, który kontroluje już niemal w całości. Armia chce odciąć Ukraińców od Siewierodoniecka, który jest ciągle bombardowany. Sytuacja dla Ukrainy jest bardzo trudna. Białoruś z kolei chce stworzyć dowództwo operacyjne przy granicy z Ukrainą. "Takie są warunki wojenne, ale na razie bez wojny" - mówi Alaksandr Łukaszenka. Najważniejsze wydarzenia z 92. dnia rosyjskiej inwazji na Ukrainę znajdziecie w naszym podsumowaniu dnia.

Rosjanie chcą zdobyć obwód ługański

Ukraińska armia kontroluje już tylko niewielki skrawek obwodu ługańskiego. Wojska rosyjskie mogą w najbliższym czasie przeprowadzić szturm na Siewierodonieck. W mieście (które według separatystów już wczoraj miało być okrążony) zostało kilkanaście tysięcy cywilów, którzy ukrywają się w piwnicach oraz schronach. Część próbują uciekać do Lisiczańska i Bachmutu, jednak droga jest utrudniona. W Siewierodoniecku zniszczonych lub uszkodzonych jest ok 90 proc. budynków mieszkalnych.

Siewierodonieck był uważany za nieformalną stolicę obwodu ługańskiego po tym, jak kontrolę nad Ługańskiej przejęli separatyści w 2014 roku.

[Sytuacja w okolicy Siewierodoniecka:]

Agresor dąży także do "domknięcia" granic obwodu ługańskiego. Rosjanie posuwają się od południa, od strony zdobytej Popasnej i od północy, w kierunku Biłohoriwki.

Rosjanie prowadzą także ofensywę w obwodzie donieckim. Weszli do Łymania i posuwają się w kierunku Słowiańska oraz Kramatorska. Zbliżają się także od południowego wschodu do Bachmutu, zdobywając kilka miejscowości w okolicy.

Dzisiaj doszło także do bombardowania Charkowa. Jak przekazał gubernator obwodu Ołeh Synegubow, w ataku zginęło 7 osób, a 17 zostało rannych. 

Ukraińcy stawiają opór. Wysadzili m.in. część autostrady Lisiczańsk-Bachmut, zabijając co najmniej kilkudziesięciu żołnierzy rosyjskich. Wciąż też uniemożliwiają Rosjanom posunięcie się na zachód od Iziumia. Władze ukraińskie jednak nie mają złudzeń, że sytuacja na wschodzie jest bardzo trudna.

Przed nami niezwykle trudny i długi etap walki. Musimy zrozumieć, że to wojna i niestety straty z naszej strony są nieuniknione - przekazała wiceminister obrony Ukrainy Anna Maliar. Zaznaczyła, że Rosjanie prowadzą intensywny ostrzał na całej linii kontaktu. Wykorzystują systemy rakietowe, samoloty i artylerię. 

Łukaszenka chce stworzyć dowództwo operacyjne przy granicy z Ukrainą

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka polecił dowództwu armii "natychmiastowe" utworzenie dowództwa operacyjnego w pobliżu granicy z Ukrainą.

Presja militarna będzie wywierana na nas poprzez stacjonujące (przy granicach - red.) wojska Polski, Litwy, Łotwy i NATO, a także przez utrzymywanie i eskalację działań wojennych w Ukrainie. Niestety, otworzył się nowy front i nie możemy nie zwracać na to uwagi - powiedział Łukaszenka na spotkaniu dot. bezpieczeństwa w ministerstwie obrony.

W tym celu utworzone zostanie dowództwo południowe. Już teraz wysłane zostały tam bataliony. Musimy przeprowadzić tę rotację, to jest mój rozkaz. Takie są warunki wojenne, ale na razie bez wojny. Musimy opracować działanie w tych warunkach - mówił Łukaszenka.

Mińsk jak dotąd nie wysłał swoich żołnierzy na front w Ukrainie. Putin miał mocno naciskać na Łukaszenkę, by zaangażował się w konflikt, jednak "baćka" obawia się reakcji obywateli - Białorusini nie chcą bowiem wysyłać swojego wojska na tereny sąsiada. Według nieoficjalnych informacji, sprzeciw wobec takich działań jest także w armii. 

Rosjanie prowadzili jednak działania wojenne z terenów Białorusi. Stąd np. rosyjscy wojskowi atakowali obwód kijowski. 

Turcja chce pomóc w eksporcie ukraińskiego zboża

Wojna to duży cios w rynek zboża. Rosja i Ukraina odpowiadają bowiem np. za prawie 30 proc. światowego eksportu pszenicy. Porty na Morzu Czarnym są zablokowane, w związku z czym Kijów szuka alternatywnych tras. Część wiedzie przez Polskę.

Negocjacje z Ukrainą i Rosją w sprawie otwarcia korytarza dla eksportu ukraińskich zbóż prowadzi też Turcja.

Planowany korytarz otworzy drogę dla ukraińskich produktów, które przez Turcję trafią do docelowych rynków - poinformowało źródło Reutera. Negocjacje wciąż trwają - dodano.

Radio Swoboda, powołując się na dane ze zdjęć satelitarnych, podało, że sześć statków handlowych pod obcą banderą czeka w porcie w Mariupolu. Okupanci mogą chcieć wywieźć nimi zboże i wyroby metalowe.

Szacuje się, że w silosach ukraińskich znajduje się ponad 20 mln ton zbóż przeznaczonych na eksport. 

Polska chce kupić kolejne wyrzutnie HIMARS

Szef MON Mariusz Błaszczak poinformował o wystąpieniu z zapytaniem o ofertę kolejnych wyrzutni artylerii rakietowej dalekiego zasięgu HIMARS produkcji amerykańskiej.

Podpisałem zapytanie ofertowe LOR (letter of request-PAP) dotyczące pozyskania około 500 wyrzutni M142 HIMARS na potrzeby ponad 80 baterii systemu Homar. Planujemy wysoki poziom polonizacji sprzętu i jego integrację z polskim systemem zarządzania walką - napisał Błaszczak na Twitterze.

Przygotowywany od 2007 r. program Homar przewidywał uzbrojenie artylerii w wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe z pociskami o zasięgu do 300 km. System miał zostać opracowany przez krajowy przemysł, później zakładano produkcję licencyjną ze znacznym udziałem krajowych zakładów skupionych w konsorcjum pod przewodnictwem PGZ. Rozmowy z potencjalnymi kontrahentami trwały od początku 2015 r. Gotowość złożenia oferty wyrażały firmy ze Stanów Zjednoczonych i Izraela, początkowo w rozmowach brali udział także Turcy. W 2018 r. MON postanowiło o przyspieszeniu programu i rozpoczęciu bezpośrednich negocjacji ze stroną amerykańską.

58 ton paczek z kradzionym sprzętem

Od początku inwazji na Ukrainę rosyjscy żołnierze wysłali z przygranicznych miejscowości 58 ton paczek z kradzionym sprzętem - informuje portal Mediazona, której dziennikarze monitorowali pod tym kątem 13 rosyjskich, krymskich i białoruskich miast.

Dziennikarze wskazują, że paczki wysyłane z przygranicznych miast były średnio ośmiokrotnie cięższe, niż np. te z Moskwy. Nie powinno to dziwić - wielokrotnie informowano, że Rosjanie kradną Ukraińcom np. sprzęt AGD.  

Mediazona zwraca także uwagę na to, że 29 kwietnia jeden z żołnierzy wysłał paczką drona wojskowego Orlan. Bezzałogowiec jest wykorzystywany przez wojsko rosyjskie, co by wskazywało, że żołnierze "okradają nie tylko Ukraińców, ale także własną armię" - napisali dziennikarze. Według Pentagonu cena takiego drona może wahać się od 87 tys. do 120 tys. dolarów.