Ameryka bezsilna w walce z demaskatorskim portalem WikiLeaks - twierdzą po publikacji kolejnych tajnych depesz amerykańskich dyplomatów komentatorzy za Oceanem. Publicyści dodają, że władze Stanów Zjednoczonych powinny skuteczniej zareagować, by dokumenty nie wyciekały już do sieci.

Po tym, jak wypłynęły depesze dotyczące Watykanu, Departament Stanu - tradycyjnie - potępił publikację materiałów, wyrażając jednocześnie nadzieję, że to nie popsuje stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Stolicą Apostolską.

Przedstawiciele amerykańskiej administracji podkreślają, że tajne materiały to wewnętrzne dokumenty USA. Noty dyplomatyczne, stanowiska dyplomatów, które później podlegały często weryfikacji.

Podobnie zachowuje się Pentagon - po raz kolejny wyrażając oburzenie. Wojskowi mówią, że WikiLeaks naraża na niebezpieczeństwo wiele osób.

Tymczasem amerykańskie media coraz bardziej atakują rząd Stanów Zjednoczonych. Także zwykli Amerykanie wypowiadający się w programach informacyjnych zastanawiają się, dlaczego portal może wciąż publikować nowe materiały. Dlaczego tak potężny kraj nie może poradzić sobie z tym kryzysem. Wielu specjalistów ocenia, że cała afera dość mocno odbije się na sondażach amerykańskiego prezydenta, które i tak nie są najlepsze.