Portal WikiLeaks, który ujawnił poufne depesze amerykańskich dyplomatów, "chce zniszczyć świat" - uważa minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini. Dodał, że raporty nie wyrządzają szkody premierowi Silvio Berlusconiemu.

Wspólnota międzynarodowa - ta prawdziwa, która chce poprawić świat, a nie zniszczyć go, jak chce tego Wikileaks - musi zgodnie zareagować nie komentując, nie wycofując się z metod dyplomacji, nie popadając w kryzys nieufności, który - gdyby stał się kryzysem wzajemnym - mógłby zablokować fundamentalną współpracę na rzecz rozwiązania kryzysów, które są na świecie - oświadczył podczas wizyty w Katarze szef włoskiej dyplomacji, cytowany przez agencję ANSA.

Odnosząc się do zawartych w raportach opinii na temat premiera Włoch Frattini powiedział: Ze swego punktu widzenia Berlusconi oczywiście nie czuje się ani zaatakowany, ani ugodzony, ani obrażony.

Wiele informacji , które przeczytaliśmy o premierze, były na pierwszych stronach gazet opozycji już dawno, dawno temu - dodał szef MSZ.

Frattini poradził centrolewicowej opozycyjnej Partii Demokratycznej, by powstrzymała się od - jak to ujął - "spekulacji" na temat rewelacji z raportów, ponieważ wiadomości te zostaną zapewne wzbogacone o inne elementy, dotyczące także innych rządów, nie tylko Berlusconiego. Zaapelował do największej siły opozycji włoskiej, by przyłączyła się do głosów potępienia dla portalu Wikileaks i "obronę narodowych interesów Włoch".

Wiecie, że szef Wikileaks jest poszukiwany w 13 krajach - oświadczył minister zwracając się do dziennikarzy. Przypomniał też, że poufne raporty ambasadorów nie są polityką kraju.