Władze Mołdawii twierdzą, że powstrzymały wicepremiera Rosji Dmitrija Rogozina przed wywiezieniem z kraju petycji, w których apelowano do Moskwy o uznanie separatystycznego regionu - Naddniestrza. Rogozin odpowiada, że udało mu się dostarczyć większość podpisów, a mołdawska "prowokacja" będzie miała "poważne konsekwencje".

Jak podała agencja AP, wczoraj na lotnisku w Kiszyniowie skonfiskowano pudła z podpisaną petycją, którą Rogozin chciał zabrać do Rosji. Mołdawskie ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało, że zbada te materiały.

Dziś rosyjski wicepremier napisał jednak na Facebooku, że przedstawiciele mołdawskich władz przejęli "tylko niewielką część" petycji. Zadbaliśmy o większość ładunku - oświadczył. Dodał, że mołdawska "prowokacja" będzie miała "poważne konsekwencje" dla stosunków na linii Moskwa-Kiszyniów.

Rogozin uczestniczył w Naddniestrzu w piątkowych obchodach Dnia Zwycięstwa. W tym separatystycznym regionie, który od początku lat 90. pozostaje faktycznie poza kontrolą władz mołdawskich, stacjonuje 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy.

Podczas wizyty wicepremier, który jest specjalnym przedstawicielem prezydenta Rosji ds. Naddniestrza, zaoferował separatystom wsparcie i skrytykował rząd Mołdawii za próby zbliżenia się do Unii Europejskiej - pisze AP.

Gdy Rogozin pod koniec kwietnia poinformował, że planuje odwiedzić Naddniestrze, MSZ Mołdawii zwróciło się do ambasadora Rosji w Kiszyniowie o wyjaśnienie celu tej wizyty. Dyplomata powiedział, że wicepremier przyjeżdża jako przedstawiciel rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, by w stolicy samozwańczej republiki, Tyraspolu, spotkać się z weteranami i skontrolować budowę obiektów socjalnych, które powstają za rosyjskie pieniądze.

Władze Mołdawii obawiają się, że po anektowaniu ukraińskiego Krymu kolejnym celem Kremla będzie Naddniestrze, którego władze nie kryją chęci przyłączenia regionu do Rosji. 

(mal)