Szanujemy wolę ludzi wyrażoną w referendum w obwodach donieckim i ługańskim na wschodzie Ukrainy - oświadczył szef rosyjskiej dyplomacji. Siergiej Ławrow podkreślił, że wyniki głosowania powinny być wdrożone w cywilizowany, pokojowy sposób na drodze dialogu z władzami w Kijowie.
Już wiadomo jednak, że separatyści nie mają zamiaru negocjować z władzami w Kijowie. Jak zapowiada lider prorosyjskich aktywistów Denis Puszylin, teraz pora na wyganianie okupantów, czyli ukraińskich wojsk i urzędników.
Z kolei służba prasowa Kremla w swoim oświadczeniu podkreśliła, że Rosja będzie "z zadowoleniem witać wszelkie wysiłki rozjemcze prowadzące do takiego dialogu, w tym po linii Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE)".
Zaznaczono również, że Rosja uważnie śledziła przygotowania do referendów i ich przebieg. Zwracamy uwagę na wysoką frekwencję mimo prób zerwania głosowania - oznajmił Kreml.
Komisje wyborcze w Doniecku i Ługańsku podały, że frekwencja w niedzielnych głosowaniach wyniosła - odpowiednio - 74,87 i 81 proc. Jak poinformowały, według wstępnych rezultatów za niepodległością obwodu donieckiego opowiedziało się 89,07 proc. uczestniczących w plebiscycie, a obwodu ługańskiego - 95,98 proc.
(abs)